poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział trzynasty

   - Wcale nie żartowałem z przeprowadzką do innego miasta - oznajmił ojciec, gdy zeszłam rano na śniadanie
   - W tym domu, Ty decydujesz o wszystkim, nie będę się sprzeciwiała -

   Myślę, że to będzie dobra decyzja. Jestem pewna, że nic mnie tutaj nie trzyma. Zmiana otoczenia zrobi mi na lepsze. W moim życiu zajdą zmiany. Przestanę myśleć, o tym, co działo się przez ostatnie dni. Będę mogła zacząć wszystko na nowo.

   - W ciągu kilku dni musimy wyjechać. Polecam zacząć robić Ci porządki w szafie, rzeczy których nie nosisz, najlepiej oddaj, nie zabieraj zbyt wiele -
 
   Po zjedzeniu śniadania, poszłam na górę. Umyłam zęby, głośno westchnęłam i zabrałam się za porządki.

   Jest wiele rzeczy, których nie chciałabym zabierać, ponieważ zbyt bardzo przypominają mi o ludziach,  których zostawiam i chciałabym o nich zapomnieć.

   Zawsze byłam osobą, która nie robiła nikomu pod górkę. Wiedziałam, czego aktualnie potrzebuje, a co będzie zbędne. Jakiś czas temu stałam się bardziej agresywna, arogancka i wymagająca. Ciężko jest mnie uspokoić. Czasem szaleje z nerwów, nie umiem ochłonąć, robię wszystko, czego nie zrobiłabym w trakcie normalnego toku myślenia. Bez opamiętania krzyczę, płaczę i przychodzi mi na myśl chęć ucieczki.

   - Tak szybko się spakowałaś? - zdziwił się tata
   - Przecież to nie było takie trudne - stwierdziłam
   - W takim razie, wyjedziemy już jutro, nie będę już odkładał tego dłużej - uśmiechnął się i wyszedł do końca spakować swoje rzeczy.

   Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wyszłam z domu.

   - Przeszło Ci chociaż przez myśl, żeby się ze mną pożegnać? - usłyszałam głos za sobą. Momentalnie się odwróciłam, przecząco pokiwałam głową i ponownie ruszyłam przed siebie.
   - Poczekaj! - krzycząc, złapał mnie za ramię i odwrócił.
   - Czego ode mnie chcesz? Zabawić się mną? Rozkochać, a potem zostawić ponownie samą?   Przepraszam, ale nie mam na to ochoty, ani czasu -
   - Chciałbym tylko przez chwilę porozmawiać w jakichś spokojnych warunkach. Czy to sprawia Tobie, aż tak wielki trud? -
   Nigdy nie widziałam go, tak wściekłego. Ponownie przecząco kiwnęłam głową i dałam namówić się na tą ostatnią rozmowę.
   - Wsiadaj do auta - powiedział stanowczo, trochę się wystraszyłam, jednak nie miałam nic do stracenia, wsiadłam.
   W ciszy dojechaliśmy do jego mieszkania, w którym panowała dość oziębła atmosfera.
   - Kawy? Herbaty? - zaproponował
   - Wody - odpowiedziałam
   - O, jaka wymagająca. Już się robi. - chwilę później podał mi szklankę wody, którą wypiłam w mgnieniu oka.
   - Więc powiesz mi? Dlaczego chciałaś wyjechać bez pożegnania? Nie znaczę nic dla Ciebie? - wypytywał
   - Przez ostatnie dni, dałeś mi do zrozumienia, że nie jestem Tobie potrzebna - oznajmiłam
   - W jaki spsób? Przecież nawet się do Ciebie nie odzywałem - stwierdził
   - Własnie.. Nie odzywałeś się. Wiesz jak się poczułam, kiedy mnie odrzuciłeś? Narobiłeś mi nadziei, w tamtym momencie myślałam, że coś znaczę dla Ciebie. Pytasz się, czy coś dla mnie znaczysz? Czemu masz znaczyć, skoro ja jestem dla Ciebie nikim? - tłumaczyłam
   - Nikim? Co Ty za głupoty wygadujesz! Jesteś dla mnie wszystkim - wypowiadając te słowa, ścisnął mnie za ramiona
   - Dlaczego mnie odrzuciłeś? -
   - Byłaś zdesperowana. Nie chciałem, żeby to było jedynie pod wpływem emocji - przewrócił teatralnie oczami. Był zły, widać było, że w oczach grzeją sie iskierki,  a w dodatku nerwowo bawił się rękoma.
 
   Przybliżył usta do mojego ucha i cicho wyszeptał
   - Zostań ze mną, będziemy żyli jak w bajce - po tych słowach zaczął całować moją szyję.
   Oddychał coraz ciężej, a jego usta pieściły moje górne części ciała. Robiło mi się gorąco, widać było, że jemu również.
 
   - Nie działaj pod wpływem emocji - wyszeptałam. Przyłożył palec do moich ustach, a chwilę później zaczął namiętnie całować. Poczułam ulgę, ale w mojej głowie jedyna myśl, to znak stop.
Powoli rozpinał moją koszulę, nadal całując. Delikatnie błądził rękoma po moim ciele.
   - Pragnę Cię - wyszeptał do mojego ucha, a potem je przygryzł.

   Brzuch się spinał, byłam podniecona do granic możliwości. Nie myślałam o niczym innym, pragnęłam tego.

   Usiadłam mu na kolana, rozpięłam jego koszulę, przyglądałam się, jak pięknie był zbudowany. Dotknęłam cudownego torsu i zjechałam ręką niżej, aż napotkałam jego krocze, które lekko ścisnęłam. Zajmowałam się rozpinaniem jego spodni, a on ściągnął ze mnie do końca koszulę.
Zeszłam, stanęłam tyłem, wypięłam się i pozwoliłam mu ściągnąć spodnie.
Po chwili staliśmy na przeciwko siebie cali nadzy. Oddechy wyrównały się tak, jakby był jeden wspólny. Byłam zakłopotana. Nie wiedziałam, czy zacząć się ubierać, czy może pójść na całość.

   Wszystkie myśli, odeszły na bok. Oddałam się jemu - człowiekowi, na którym mi zależało od bardzo długiego czasu, choć nie byłam tego pewna.
   Podniósł mnie, a chwilę później rzucił na łóżko. Szybko zszedł ustami do mojego krocza, wsadził w nie język, a mną drgnęło, zwijałam się z przyjemności, a rękoma docisnałam jego głowę.     Odwdzięczyłam się.
 
   Wydawało się, jakby wszystko trwało krótką chwilę, jednak spoglądając na zegarek, dowiedziałam się, że wszystko trwało około godziny. Trochę się pobawiliśmy.
Po kolejnej spędzonej godzinie w jego objęciach stwierdziłam, że czas się zbierać do domu.

   - Mogę wziąć szybki prysznic? - czułam, że tego natychmiast potrzebuje
   - Oczywiście, nie krępuj się - pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do łazienki.

   Zimne krople pieściły moje ciało, a ja oddałam się całkowitemu błogosławieństwu.
   Po krótkim prysznicu, osuszyłam się, ubrałam, w pośpiechu machnęłam ręką na pożegnanie i wróciłam do domu.
~~~



wtorek, 10 maja 2016

Rozdział dwunasty

   - Blanka, może byś coś zjadła? - po cichu do pokoju weszła mama, na to pytanie przecząco pokiwałam głową.
   - Proszę Cię.. Córcia, nie wychodzisz stąd od trzech dni, jedyne miejsce, które odwiedzasz to toaleta. Alan był wczoraj, martwi się -

   Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Dlaczego zawsze muszę coś zrobić, a potem dopiero myślę?
Moim jedynym zajęciem od kilku dni, było leżenie, wpatrywanie się w sufit, czytanie książek, słuchanie muzyki, oraz co chwilowe napady płaczu.

   *Gdy leżałam w łóżku, miałam wrażenie, że obserwuje mnie ogromna, czarna postać. Z sekundy na sekundę, bałam się coraz bardziej. W pewnym momencie istota zaczęła uciskać moją klatkę piersiową, a po chwili ściągać z łóżka. Krzyczałam najgłośniej, jak tylko potrafiłam. Błagałam o to, by ktoś mi pomógł. Nie byłam w stanie nic zrobić.*

   W końcu udało mi się otworzyć oczy. Zdziwiłam się, gdy nie zobaczyłam żadnej postaci, a w pokoju było czysto, pachnąco i jasno.
   Wygrzebałam swoje cztery litery z łóżka, założyłam kapcie i zeszłam na dół.

   - Zjesz chociaż obiad? - zapytał tata, gdy zmierzałam w kierunku kanapy
   - A oczywiście, że zjem - byli bardzo zdziwieni tą odpowiedzią, wręcz zszokowani
   - Usiądź i poczekaj minutę, aż przyniosę wszystko do stołu, zjemy razem - zakomunikował tata

   Dawno nie miałam takiej sytuacji, żebym siedziała z całą rodziną, choć tak mało liczną, przy stole i spożywała z nimi jakikolwiek posiłek. Każdy robił jedzenie, gdy chciał, i tylko dla siebie. Chociaż bywały momenty, kiedy siedzieliśmy razem.  Jedno wiem na pewno - nigdy nie wróci to, co było przed wyjazdem matki.
   Matka się zmieniła, my też się zmieniliśmy, ciężej jest nam się dogadać. To wszystko nie wygląda tak cudownie. Każdy ma w sobie jakieś zahamowanie. Można powiedzieć, że nie ufamy sobie.   Jesteśmy dla siebie całkowicie obojętni. Nie rozumiem tylko tego, dlaczego mój ojciec pozwolił wrócić matce do domu. Jestem bardzo rozczarowana jego postępowaniem. Nadal nie mogę niczego zrozumieć. Człowiekowi powinno dać się następną szanse, ale z tego co wiem, ona miała juz ich dużo więcej.

   Usiedliśmy wszyscy razem do stołu. Wcale sie nie zdziwiłam, że każdy był dla siebie bardzo miły.   Nawet przy sobie, zachowujemy pozory.
   - Łukasz Cię pozdrawia - przekazał ojciec.
   Podniosłam oczy, przełknęłam ślinę.
   - Wzajemnie - ledwo z siebie wykrztusiłam
   Wstawiłam talerz do zmywarki, i ponownie poszłam na górę.
   Wygrzebałam z szafy ubrania, świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki.
   Rozebrałam się, weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę, rozluźniłam się i po chwili odkręciłam ciepłą. Odchyliłam głowę w tył, dałam całkowity wybór kroplom, które na mnie spływały. Wmasowałam w ciało żel, spłukałam i zakręciłam wodę.
   Wychodząc spod prysznica, poślizgnęłam się, gdybym nie złapała wiszącego szlafroku, to prawdopodobnie leżałabym tu zakrwawiona.
   Wysuszyłam włosy, ubrałam się i wróciłam do pokoju.
   Bezczynnie siedząc w łóżku, stwierdziłam, że wyjdę na długi spacer. To nie była późna godzina, jednak rodzice, bardzo się zdziwili, gdy oznajmiłam im, że wychodzę.
 
   Dzisiejszego dnia zrezygnowałam ze słuchawek i telefonu. Miałam ochotę na całkowite odizolowanie się od ludzi, szczególnie nie chciałam, wpaść na pomysł, by do kogoś dzwonić, w sprawie towarzystwa podczas spaceru.


   Wieczór był ciepły, czemu miałabym nie przejść się nad jezioro? Zapewne o tej porze, nikogo już nie ma. Mieszkam w mało zaludnionym miasteczku, jednak w sezonie letnim, można dostrzec ludzi, których nigdy w życiu nie mijało się na ulicy.

   Błądziłam chwilę po mieście, aż skręciłam w ścieżkę, aby skrócić sobie drogę.
   Zdziwiłam się, gdy w po kilku metrach drogi, zauważyłam ruszającą się trawę. Nie było wiatru, dzień był upalny. Przyspieszyłam kroku, a już po chwili, widziałam dziewczynkę, która leżałam w krzakach, cicho mamrocząc.

   - Wszystko w porządku? - nachyliłam się nad nią
   - Wody.. - wykrztusiła z siebie, cieniutkim, cichym głosikiem
   Pospiesznie wyjęłam z plecaka butelkę wody, odkręciłam i dałam jej.
   - Masz może telefon? Chciałabym gdzieś zadzwonić - wytłumaczyłam szybko.
   Wyjęła z kieszeni telefon i mi go podała. Szybko wykręciłam numer na pogotowanie, przedstawiłam sytuację i poczekałam razem z dziewczyną, u której podejrzewałam udar słoneczny.
   Po kilku minutach przyjechała karetka, lekarz zajął się dziewczyną, a ze mną zaczął rozmawiać ratownik.

   - Co się stało? - zapytał
   - Wyszłam na spacer, i zaniepokoiła mnie poruszająca się trawa, szybko zareagowałam - wytłumaczyłam
   - Zna Pani tą osobę? -
   - Nie znam, pierwszy raz widzę ją na oczy -
   - Dziękuję bardzo, miłego wieczoru życzę - uśmiechnął się, wsiadł do karetki i w mgnieniu oka zniknęli z mojego zasięgu wzroku.

   Mam nadzieje, że dziewczyna sobie poradzi. Takie sytuacje zdarzają się w upalne dni, i należy pamiętać, aby zawsze mieć ze sobą butelkę wody. Lato jest piękne, ale również niebezpieczne. Nawet osoby, które wcześniej nie słabły, mogą spodziewać się, nagłych ataków.
   Straciłam chęć na dalszą drogę. Stwierdziłam, że wrócę do domu. W ciągu kilku dni, spędzonych w pokoju, bardzo się rozleniwiłam. Całe szczęście, że dzisiaj złapałam trochę parnego, choć świeżego powietrza, na pewno mi nie zaszkodzi.

   - Szybko wróciłaś - stwierdził ojciec, gdy weszłam do domu
   - Mam ochotę na zimnego szejka - oznajmiłam, a potem poszłam rozłożyć się wygodnie w ogrodzie.

   W tym miejscu, było bardzo przyjemnie. Zacienione miejsce, idealne w taką pogodę. Leżąc w ogrodzie, rozmyślałam o tym, co narobiłam. W mojej głowie panuje chaos. Nie wiem, kogo kocham, kogo pragnę i czego chcę, chociaż chciałabym, aby ktoś mi pokazał właściwą drogę. Całe szczęście są wakacje.
   - Proszę bardzo - przyszedł tata, który podał mi upragniony zimny napój
   - Jesteś najcudowniejszym tatą na świecie, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo Cię kocham -
   - Ja Ciebie też kocham - pocałował mnie w czoło, a chwilę później uciekł z ogrodu.
~~~
It's Amazing 
With the blink of an eye you finally see the light 
It's Amazing 
When the moment arrives that you know you'll be alright 
It's Amazing 
And I'm sayin' a prayer for the desperate hearts tonight 

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział jedenasty

   Moje ciało drżało, a oczy widziały przystojnego mężczyznę, który w skupieniu prowadził auto.    
Uśmiechając się, ukradkiem spoglądałam na jego twarz.
   W moich oczach były łzy szczęścia, które chciały wypłynąć za każdym razem, gdy się uśmiechał.
   - Czy to był przypadek, że akurat znaleźliśmy się w tym samym miejscu, o tym samym czasie? - zapytałam
   - Przypadek, akurat przejeżdżałem. Zresztą najważniejsze spotkania odbywają się w duszy, na długo przed tym, nim spotkają się ciała. Wspominałaś mnie, prawda? -
   - Mam wrażenie, że mówiłam Ci o tym -
   - Też mam takie wrażenie, jednak wolałem się upewnić -
   Po tych słowach zatrzymał auto na stacji.
   Zatankował, a ja poszłam zamówić dla nas jedzenie, chociaż to jestem w stanie dla niego zrobić.  Nie lubię wykorzystywać ludzi. Głupio się czuję wiedząc, że ciągnę od niego.
   - Czytasz w moich myślach, uwielbiam Cię - ucieszył się, gdy przyniosłam jedzenie. Ledwo zaczęłam jeść, a on już skończył.
   - Już jedziemy? - zapytałam, gdy wszedł do środka
   - A chciałabyś czegoś więcej od tego miejsca? Poza tym, oczekuję dobrej kawy za ten jednodniowy, długi wyjazd. Nie chcę pić sików ze stacji. -
   Nie mieliśmy już tak daleko. Po ponad godzinie byliśmy już pod moim domem.
   Głośno westchnęłam, złapał moją dłoń, podniósł i pocałował. Weszliśmy do domu, w którym nikogo nie było.
   - Jakiej kawy byś się napił? Biała, czarna, latte? - zapytałam stojąc w kuchni
   - Wiesz.. Sprawa wygląda tak, że nie pije kawy, chciałem spędzić z Tobą jeszcze chwilę - przywarł mnie do blatu, a ja się przytuliłam.
   - To oczywiste, że zaprosiłabym Cię do środka, zbyt wiele dla mnie zrobiłeś, abym Cię wypuściła tak po prostu -
   - Nie wiem, czego mogę się po Tobie spodziewać. Dlaczego chciałaś wyjechać? Powiesz mi prawdę? - spojrzał mi głęboko w oczy
   - Alan.. Boli mnie cała sytuacja - przez zamknięte oczy poleciało mi kilka łez.
   - Ej mała, nie uciekaj przed tym co boli. Przegoń to ze swojej drogi. - doradził
   - Chciałabym, aby to było takie proste.. -otarł mi łzy, złapał za rękę i zaprowadził do salonu.
   Przytulając się, siedzieliśmy na kanapie, co chwilę uśmiechając się.
   - A Ty? Powiesz mi w końcu prawdę, skąd wziąłeś się w mieście? -
   - Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę. - nadal czarował
   - Łukasz, to jak mi odpowiadasz, jest naprawdę cudowne, ale proszę, bez owijania w bawełnę - zaproponowałam
   - Przeprowadziłem się tutaj, poza tym będę pracował z Twoim ojcem - takiej odpowiedzi oczekiwałam.
   Oczywiście nie chodzi mi o to, że się przeprowadził, tylko o prostą odpowiedź. To słodkie, że tak ładnie mówi, jednak co za dużo, to nie zdrowo. Ciekawa jestem, czy każdej dziewczynie, która się na niego natknęła, potrafi tak czarować.
   - Nie mam pojęcia, czy będziesz z nim pracował. Dostał nową posadę, w innym mieście. - oznajmiłam
   - Zobaczymy, w tym momencie nie chciałbym rozmawiać o sprawach zawodowych, tylko wolałbym wykorzystać czas, w którym Cię widzę -
   Nie mogę zapanować nad swoimi uczuciami.

   Boję się, co będzie w momencie, gdy zacznę go widywać codziennie. Nie jestem w stanie, wyobrazić sobie tego, że w drodze do szkoły, na spacerze, w sklepie, czy gdziekolwiek będę go mijała. Widzę go prawdopodobnie trzeci raz w życiu, a mam wrażenie, że znamy się od kołyski.
   Szczerze mówiąc, bałam się, że gdy wejdę do domu, to w tym miejscu, gdzie siedzimy, będzie mój tata, pytający się o chłopaka, którego ze sobą przyprowadziłam. Mama byłaby jeszcze bardziej zszokowana, bardziej brałaby na serio żarciki moje i taty.
   Zdążyłam tylko o tym pomyśleć, a do domu weszli rodzice, którzy oczywiście od razu wzięli mnie na bok i zapytali się, kim jest człowiek, którego ze sobą przyprowadziłam. W tym momencie nie chciałam opowiadać o wszystkim, szczególnie o tym, że skłamałam, i wcale nie wyjechałam z Alanem.
   Po jakiejś godzinie spędzonej we czwórkę, stwierdziłam, że chcę w spokoju porozmawiać z Łukaszem na górze.
   - Muszę Ci coś opowiedzieć i się Ciebie poradzić - usiedliśmy na łóżku i zaczęłam mówić.
   - Trochę mnie przeraża i ciekawi, co to może być, zaczynaj, jestem bardzo ciekawy - zatarł ręcę, a swoje wielkie ślepia skupił na mnie.
   - Nie wiem, czy przejdzie mi to przez gardło. Cholernie źle mi z tym, co zrobiłam kilka dni temu. Tata ma rację. Pełnoletność, a dorosłość, to dwie, zupełnie inne rzeczy. -
   Czuję się jak idiotka, kiedy tylko o tym myślę. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej i zaczynam martwić się o opinię ludzi, którzy mnie nie znają. Boję się, że mogę tym zepsuć reputację mojego taty.
   - Blanka, nie zaczynaj mnie denerwować. Jesteś bardzo niestabilna i musisz zacząć panować nad swoimi uczuciami. Sama nie wiesz, czego chcesz, a co będzie Ci zbędne. Myślę, że Tobie są potrzebne wielkie zmiany. Nie te zmiany, które przychodzą z czasem, tylko te natychmiastowe -
   - Co masz na myśli, mówiąc o natychmiastowych zmianach? - zaciekawiłam się
   - Idź jutro do fryzjera, meble w pokoju przestaw, lub coś w nim zmień.  Otoczenie, z którym masz styczność na co dzień, przytłacza Cię. Poza tym, skoro mam widzieć się z Tobą, coraz częściej, to nie chciałbym oglądać wiecznie smutnej twarzy, tylko czasem zobaczyć szczery uśmiech -
   - Proszę Cię... przestań mnie tak czarować, zaraz wybuchnę - powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.    
   Po chwili wstałam, przysunęłam się do niego i zaczęłam całować. Odsunął mnie, kolejny raz zachowałam się jak idiotka.
~~~

Bo cuda dzieją się
Gdy wierzysz w nie
Gdyś pragnął ich
I o nich śnił
Więc może sprawisz je
Któregoś dnia
Gdy wierzysz w nie
Ze wszystkich sił
Wszystkich sił
Gdy zawsze wierzysz w nie

I w swej nadziei trwasz




wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział dziesiąty

   Jechaliśmy przed siebie. Nie widziałam niczego, prócz prostej drogi. Przez cały czas Łukasz łapał mnie za rękę, a ja ją zabierałam, wtedy uśmiechał się taki zrezygnowany, jednak ciągle próbował zrobić to jeszcze raz.

   Po jakichś siedmiu godzinach jazdy zajechaliśmy do gościńca, by Łukasz mógł się przespać, bo  ja w każdej chwili mogłam zasnąć..
   Weszliśmy do pokoju, który wynajęliśmy. Dwa łóżka, tak jak powinno być.
   Kolega bez zastanowienia tylko zdjął buty i położył się do łóżka, za to ja poszłam się jeszcze wykąpać. Pierwszy raz cieszyłam się tak bardzo z zimnego prysznica. Musiałam ochłonąć, coś we mnie drgnęło, było mi strasznie gorąco, jakbym siedziała w saunie, z której nie można wyjść.
   Nałożyłam bieliznę i koszulkę jeszcze na wilgotne ciało. Byłam trochę zmęczona, więc poszłam do łóżka, które było symetrycznie postawione do drugiego łóżka. Odwróciłam się do ściany, po chwili stwierdziłam, że jest niewygodnie i przewróciłam się na drugi bok. Nie mogłam już zasnąć bo ciągle się na niego patrzałam.  Znowu zrobiło mi się gorąco.
   Wstałam i otworzyłam okno.
   Znowu położyłam się odwrócona do ściany. Tym razem zasnęłam.
   Całkowicie zagubiona, bez tworzenia dalszej historii w swoim świadomym śnie, zwlekłam się z łóżka.
   Spojrzałam na Łukasza i wyszeptałam kilka słów na przeprosiny.
   Jeszcze spał.
   Wstałam i wyszłam przed gościniec, w którym się zatrzymaliśmy.
   Wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę i odpaliłam papierosa, wypaliłam kolejno trzy i poszłam ponownie do pokoju.
   - To w którą stronę ruszamy? - zapytał gdy wróciłam. Byłam zdziwiona, że tak mało spał.
   - Łukasz to nie jest dobry pomysł byś jechał ze mną - odpowiedziałam skrępowana. Głupio mi było. Czułam, że go wykorzystuje. W tej chwili żałuję, że nie wyszłam później z domu.
   - Myślisz, że puszczę Cię gdzieś samą? - przysiadł obok.
   - Na to liczyłam - przekręciłam oczami
   - Martwię się. Nie będziesz jeździła sama po świecie. Prędzej czy później skończą Ci się pieniądze, albo co gorsza coś Ci się stanie. Masz zamiar wrócić do domu? Co z Twoją szkołą? Co z rodzicami? - na chwilę się zaciął, spojrzał na mnie, potem odwrócił wzrok i niepewnie dodał.
   - Oraz chłopakiem.. -
   - Najpierw trzeba ich mieć, żeby myśleć nad tym co z nimi. Przemyślałam wszystko. To nie jest tak, że uciekam na stałe. Chcę spędzić wakacje na wyjazdach, pracując tu i tam, zarabiać na tą swoją podróż - zaczęłam się tłumaczyć.
   - Głupia jesteś. Przestań myśleć tylko o sobie, Ty pieprzona egoistko - uniósł się
   - Może i jestem tą egoistką, ale bez względu na wszystko bardzo się cieszę, że byłeś na drodze.      
   Wczorajszy wieczór był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Ostatnio Cię rozpamiętywałam - sama nie wiem po co o tym mówię, wychodzę tylko na idiotkę. Moje uczucia są idiotyczne. Panuje we mnie chaos.
   - Ta.. - mruknął pod nosem
   - Cieszę się, że mogłam Cię spotkać ponownie. Bez względu na wszystko, zawsze będę o Tobie pamiętała - wyznałam
   - To fajnie - burknął
   - Zajebiście - odpowiedziałam tym samym tonem.
   Wyszłam z pokoju.
   Chwilę później wróciłam. Zaczęłam pakować rzeczy, które były wyjęte. Zamknęłam torbę i wyszłam drugi raz.
   - Telefon - usłyszałam przez drzwi jego głos
   Ponownie wróciłam.  Zabrałam telefon z łóżka i położyłam w tym samym miejscu pieniądze za wynajem pokoju i benzynę
   - Pieniądze - usłyszałam, gdy trzeci raz już wyszłam z pokoju. Dokładnie wiedział za co były.
   - A panienka co taka prędka? - zapytała właścicielka
   - Spieszę się na autobus - odpowiedziałam i pobiegłam w stronę, której nie znałam.
   Po godzinie marszu byłam całkowicie zrezygnowana.
   W pobliżu nie było żadnego przystanku, dosłownie niczego, samo pole.
   Przeszłam jeszcze kilka metrów i zaczął padać deszcz.
   - No super, jeszcze tego brakowało - powiedziałam sama do siebie.
   Rzuciłam torbę na drogę i zaczęłam w nią kopać.
   Nie wiem w jakim jestem miejscu, nie ma żadnych znaków, dziura.
   Znowu zaczęłam iść.
   - I co? Dalej będziesz szła wzdłuż bez celu? - zatrzymał się obok
   - Tak - burknęłam i przyspieszyłam
   - Deszcz pada - jechał wolno obok i mówił
   - Widzę - odpowiedziałam i zawróciłam w drugą stronę
   - Blanka uspokój się. Nie zachowuj się tak nieodpowiedzialnie! - zostawił auto na poboczu i poszedł za mną.
   - Zostaw mnie! - odwróciłam się, wykrzyczałam mu to w twarz.
   Nic nie powiedział.
   Podszedł bliżej, złapał mnie za rękę, przysunął do siebie i pocałował.
   - A teraz posłuchasz się i wsiądziesz do auta? - przez załzawione oczy patrzyłam w jego stronę.    

   Zagubiłam się.
   - Proszę? - wyjąkał
   Wciąż trzymał mnie za rękę, kiwnęłam głową, otworzył drzwi od strony pasażera i grzecznie mnie zaprosił.
~~~

A ja
A ja bez ciebie
Niczym kwiat bez rosy
Listy twe są czarne
Zwłaszcza po północy

A ja
A ja bez ciebie
Jak drzewo bez liści
Jednak znów nie zasnę
Już mi się nie przyśnisz

A ty
A ty beze mnie?
Co się jutro stanie
Sen przyjść nie chce miła
Znów piąta nad ranem

piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział dziewiąty

   A może czas już zacząć na nowo?

   Może popełniłam największy błąd w swoim życiu? Jestem tutaj i nie zamierzam się poddawać.
Chwile mojej słabości zostały zastąpione spokojem i błogością, co zdecydowanie pomogło pogodzić mi się z każdą wyrządzoną mi krzywdą.

   Matka z dnia na dzień zmienia swoje zachowanie.
   Raz jesteśmy blisko, a raz daleko.
   Raz mówi mi jaka jestem wspaniała, a raz mówi, że byłoby lepiej, gdybym nie pojawiła się na tym świecie.

   Codziennie przychodzi Alan. Widzę jak bardzo się stara, jednak nie chcę powtarzać czegoś, na co po prostu nie mam ochoty.

   Chcę zmienić swoje życie. Postanowiłam wyjechać.

   Teraz należałoby powiedzieć gdzie się wybieram, jak tam będzie, czy spełniam swoje marzenia i takie tam.
   A więc... Nie wiem dokąd jadę. Mam ochotę wybrać się w podróż autostopem, ze swoimi drobnymi oszczędnościami i może jeszcze zarobię podczas tej podróży.

   Może wrócę, a może i nie wrócę. Wszystko zależy od tego, czy będę tęskniła i żałowała, że tak postąpiłam. Trzymajcie za mnie kciuki.

   To nie jest coś w stylu ucieczki. Chcę się oderwać od rzeczywistości i od tej monotonności.

   Jestem bardzo zmienną osobą.
   Przez długi czas lubię stać w miejscu, a potem mieć całkiem inne życie, zmieniać się tak jak światła, czerwone - pomarańczowe - zielone.
   Nikt mi nie zabroni zmienić siebie.
   Nie chcę być dla kogoś. Chcę być zdana na siebie i robić to, co mi się podoba.

   A jeśli chodzi o marzenia.
   Tak, w pewnym sensie jest to spełnienie jednego mojego marzenia.
   Zawsze chciałam podróżować, jednak nie sama.
   Boję się tego, co może mnie spotkać na drodze.
   Obawiam się ludzi, których spotkam.
   Zrobiłam listę, co będzie dobre w tej podróży, a co złe, oczywiście więcej punktów było ZA.
   W końcu będę sama, poznam nowe osoby, przeżyję przygodę swojego życia.
   Może jestem tylko dziewczyną, która lekkomyślnie podejmuje decyzje, jednak teraz jestem absolutnie pewna, że chcę to zrobić.

   Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do dużego, podróżnego plecaka.

   Myślałam teraz tylko o tym, co będę robiła, gdzie będę spała, co jadła, jak ludzie mnie odbiorą..

   Poczekałam, aż rodzice zasną.
   Ukradkiem wyszłam z pokoju i zostawiłam im kartkę w kuchni na blacie, gdzie napisałam.

   "Wyjeżdżam na kilka dni z Alanem i jego rodzicami, buziaki Blanka"

   Spokojnie, wcześniej ustaliłam wszystko z Alanem. Dla niego powiedziałam prawdę. Powiedział, że skoro tego potrzebuje, to nie będzie stał mi na drodze. Życzył powodzenia i się pożegnaliśmy.
Nie wiem dlaczego, ale mam nadzieje, że to było nasze ostatnie spotkanie.

   Szłam wzdłuż ulicy.
   Myślałam, by może pierw pojechać pociągiem, a dopiero potem narzucać się ludziom.
   Wybrałam pociąg, ponieważ chciałam jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.

   W drodze na stacje podjechał do mnie samochód.
   Próbowałam uciekać, jednak mężczyzna otworzył okno i spytał.

   - Gdzie się wybierasz? - Nie odwróciłam się, nie chciałam widzieć twarzy człowieka, bałam się. Kto by się nie bał, gdyby późnym wieczorem zatrzymało się przy nim czarne auto.
   - Blanka? - powiedział pytająco.
W tym momencie się przeraziłam. Przecież dokładnie znałam ten głos.
Powoli się odwróciłam.
   - Wyszłam sobie na spacer - skłamałam
   - Z tym ogromnym plecakiem w stronę stacji? To nie podobne do Ciebie. Dlaczego kłamiesz? - wysiadł z samochodu i stanął na przeciwko.
   - Jadę do ciotki - ponownie skłamałam.
   - Przecież to nic złego. Coś czuję, że nadal kłamiesz - podszedł jeszcze bliżej i swoją dłonią odwrócił moją głowę, tak bym mogła na niego spojrzeć.
   - Nadal masz mój medalik - dodał po chwili
   - Chcę się stąd wyrwać - wykrztusiłam z siebie.
   - Gdzie byś chciała pojechać? - uśmiechnął się.
   - Jak najdalej - odpowiedziałam.
   - No to ruszajmy - otworzył drzwi od samochodu zapraszając mnie.

   W tym momencie nie wiem, czy jestem bardziej szczęśliwa, czy może zszokowana.
~~~

Tego roku głód doświadczeń przeszedł w inny stan
Utopiłem znów w tym bagnie jej balsamowy świat
Izolacja alienacja niewyraźny sposób bycia
Chciałem zrozumieć wolność a umieram z przepicia
Błąkam się gdzie popadnie gdzie poniesie mnie noc
I tak do rana nie zasnę w mojej krwi biała moc
Taki czas gdy brak jutra ale jest za to teraz
Krzyczę głośno do ściany że po prostu umieram

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział ósmy

   Ostatniego dnia pobytu nad jeziorem, ponownie wybrałam się w tamto miejsce. Byłam bardzo zaskoczona widokiem chłopaka siedzącego na małej skałce, wpatrującego się w dal.

   - Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś Cię spotkam - odwrócił się i uśmiechnął.
   - Głupio by było się nie pożegnać - przysiadłam się, a on mnie objął.
   - Może to dziwne, ale się stęskniłam - miałam tego nie mówić, ale uznałam, że lepiej powiedzieć o swoich uczuciach, niż potem żałować, że nie wykorzystało się swojej szansy w stu procentach.
   - To wcale nie jest dziwne, bo ja też się stęskniłem. Zawsze sądziłem, że warto mówić o uczuciach, ale to uczucia powinny przemawiać przez czyny -

   Chciałam zapytać, bo skoro tak sądzi, to dlaczego robi co innego, jednak chwilę później mocno mnie przytulił i szeptał, że mnie już nigdy nie wypuści.

   Chciałabym posiedzieć z nim do późnego wieczora, przeprowadzić chociaż jeszcze jedną tak długą rozmowę. Czuć się bezpiecznie.

   - Będę już wracała, któż wie co tam Alan wyrabia - powiedziałam zmartwiona i bez żadnego pożegnania uciekłam.

   Weszłam do domku, a tam trwała impreza. Wiedziałam, że coś się stanie. Jednak niepotrzebnie wracałam.
 
   - Alan co jest? Przecież mamy niedługo wyjeżdżać, a Ty organizujesz jakieś imprezy - złapałam go za ramię i nachalnie do siebie odwróciłam.

   - A co Ci do tego? - zapytał.

   Stanęłam jak wryta, nie wiedziałam co zrobić. Najchętniej uderzyłabym go w twarz. Powstrzymałam się i usiadłam na kanapie.

   - Co jest mała? - po chwili usiadł obok i ponownie  zadał mi pytanie.
   - Nic - odpowiedziałam
   - Ty absolutnie nic już nie czujesz - dodałam po chwili
   - Myślisz, że naprawdę ja już nic nie czuje? Ha! Czuję głód i zapach wódki, a teraz daj mi spokój, bo chcę się jeszcze trochę pobawić. W końcu mam normalne towarzystwo, a nie jedynie sztywną dziewczynę - szturchnął mnie i odszedł.

   Jak ja mam być z nim szczęśliwa? Jak ja mam w ogóle z nim być, skoro on się tak zachowuje?  Nie potrafię sobie go odpuścić.

   Wstałam i wyszłam.
   Zapłakana pobiegłam w dobrze znane mi miejsce.
   Bo gdzie miałam iść? Tylko tam czułam się bezpiecznie.
   Był tam jeszcze.

   - Ejejejej, Malutka co jest? - zapytał, gdy mocno wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Z sekundy na sekundę coraz bardziej płakałam.

   - Nie chcę trafiać na ślepo, ale sądzę że chodzi o Alana -
   - Tak... - Cicho potwierdziłam, a potem opowiedziałam wszystko.

   Był zniesmaczony całą tą historią. Zresztą kto by chciał, żeby chłopak w taki sposób się odzywał?
Wiadomo, że jest pijany, może coś złego powiedzieć, ale to przesada!

   - Nie mam zamiaru już tego wysłuchiwać. Przepraszam Blanka, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Ciekawe czy on byłby zadowolony, gdybyś coś takiego zrobiła - uniósł się
   - Nie mogłabym nic takiego zrobić... W sumie nawet nie miałabym odwagi -
   - Nie milcz, kiedy dzieje się krzywda. Dobrze, że mi o tym powiedziałaś -
   - Powiedziałam o tym praktycznie obcemu chłopakowi, którego imienia nawet nie poznałam, pięknie - wywróciłam oczami
   - Widocznie można ufać tylko obcym. Masz chociaż pewność, że nie wygadam się nikomu bliskiemu - Stwierdził
   - A komuś innemu powiesz? - zapytałam podchwytliwe pytanie
   - Nie... Nie chwytaj mnie za słówka kochanie -
   - Nie mów tak do mnie -
   - No dobrze, nie obrażaj się.. -

   Siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
   Ponownie się rozpłakałam.

   Tym razem nikt się nie przytulał. Kolega popatrzał mi głęboko w oczy i namiętnie  pocałował. Był dla mnie w tym momencie jedyną osobą, która mnie zrozumiała i która wskoczyłaby za mną w ogień.  Byłam na tyle głupia, że odwzajemniłam pocałunek.

   - To było nie na miejscu - powiedziałam odsuwając głowę
   - Może... Ale czy to ma jakieś znaczenie? Takie chwile nie zdarzają się codziennie. Nie codziennie mam Ciebie przy sobie i nie codziennie mogę zrobić coś, o czym myślę dniami i nocami - wyznał
   - A więc, myślałeś o mnie - stwierdziłam, a na moich ustach pokazał się lekki uśmiech. Może i lekki, ale za to szczery.
   - Myślałem o Tobie ciągle. Jestem zazdrosny o Twojego chłopaka. Ma z Tobą zbyt dobrze, a na to nie zasługuje. Nazywam się Łukasz, bo jeszcze nie wspomniałem -
   - Jestem Blanka, ale to już wiesz -

   Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Czułam się strasznie głupio. Jednak nic nie stanęło na przeszkodzie byśmy się wymienili numerami i czule pożegnali.
   Nie chciałam tego.
   Tak bardzo tego nie chciałam.
   Tylko teraz nie wiem, czy bardziej nie chciałam wracać do Alana, czy zostawiać Łukasza.
~~~

Well I jumped into the river 
Too many times to make it home 
I'm out here on my own, an drifting all alone 
If it doesn't show give it time 
To read between the lines 
'Cause I see the storm getting closer 
And the waves they get so high 
Seems everything We've ever known's here 
Why must it drift away and die 

I'll never find anyone to replace you 
Guess I'll have to make it thru, this time- Oh this time 
Without you 

I knew the storm was getting closer 
And all my friends said I was high 
But everything we've ever known's here 
I never wanted it to die


środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział siódmy

   - Okropnie wyglądasz - pierwsze co zrobiłem, to skomentowałem jej wygląd.
   - Nie powinno Cię to obchodzić, wyglądam jak chcę - rzuciła oschle i usiadła na kanapie.

   Przyłączyłem się. Nie powinienem mówić, że okropnie wygląda. Źle to sformułowałem. Chodziło o to, że raczej źle śpi, bo ma wory pod oczami, jest cała blada, nie malowała się.

   - Jednak obchodzi. Coś się stało? - zapytałem.

   Miałem nadzieje, że zaraz rzuci mi się w ramiona, zacznie płakać, opowiadać o wszystkim. Jak zwykle się myliłem.

   - Nie chcę, żebyś tu przychodził - wzruszyła ramionami
   - Blanka, zależy mi na Tobie - położyłem rękę na jej ramieniu, w mgnieniu oka zsunęła ją.
   - Daj spokój.... - nie zdążyła dokończyć, bo na dole pojawili się jej rodzice. Byłem zdziwiony, że we dwójkę. Przecież jej mama ich zostawiła. Wróciła po takiej ilości czasu?
   - Alan! Jak miło Cię widzieć - przywitała się ze mną jej mama.
   - Panią również - uśmiechnąłem się.

   Tak szczerze, to czułem, że jej ojciec za mną nie przepada i wybrałby jej najchętniej innego chłopaka. Za to jej mama zawsze mnie akceptowała. Traktowała jak własnego syna. Może to szczeniacka miłostka, ale coraz częściej myślę, by ułożyć sobie z nią życie.  Przez kilka dni układałem sobie wszystko w głowie. Widywałem się z jej znajomymi, opowiadali mi o tym, jak im wcześniej pomagała. Jak to zawsze myślała o wszystkich, a nie o sobie. Chyba nadszedł właśnie czas, w którym wybuchła i to się zmieniło.
 
   - Blanka miło, że jednak wróciłaś na noc do domu, a nie siedziałaś u jakiegoś Dawida, Daniela i Kuby - podeszła do niej, próbowała przytulić się, jednak ona ją odepchnęła.
   - Nadal mówisz o tych trzech, żeby kogoś zdenerwować - szepnąłem do niej. Uderzyła mnie ręką w głowę. Kazała się zamknąć.
   - Uu, ktoś tu się zaraz pogniewa - Tak naprawdę chciałem z nią porozmawiać sam na sam.
   - Lepiej zabierz ją na górę, bo rozniesie wszystko - tak myślałem, że to nadal działa na jej mamę. Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do pokoju.
   - Boże, jesteś największym idiotą, jakiego w życiu spotkałam - rzuciła się na łóżko. Usiadłem obok i zacząłem ją głaskać.
   - Zostaw mnie  - wycelowała ręką, złapałem ją w połowie, zgiąłem.
   - To boli! - krzyknęła
   - Nie wyrywaj się, bo będzie bolało jeszcze bardziej - zagroziłem.
   - Proszę, puść mnie - powiedziała tak, jakby miała za chwilę się rozpłakać. Nie mogłem już tak dłużej. Puściłem ją, ale chwilę później złapałem w talii i przyciągnąłem do siebie. Próbowałem spojrzeć jej w oczy, jednak odwróciła głowę. Próbowałem ją pocałować - opierała się.
   - Naprawdę tak bardzo mnie nienawidzisz? - usiadłem na łóżko i westchnąłem
   - Nie... Po prostu nie chcę, żeby cokolwiek między nami było. Nie chcę powtarzać tego w kółko -
   - No dobra... Rozumiem - powiedziałem zrezygnowany.
   - Pójdę już - dodałem. Nic nie odpowiedziała, wzruszyła ramionami, a ja wyszedłem.
 
   - Wychodzisz już? - zdziwiła się jej mama
   - Tak, niestety - uśmiechnąłem się niezbyt szczerze
   - Coś się stało? - zapytała
   - Nie - skłamałem, pożegnałem się i wyszedłem.

   Ponownie narobiłem sobie nadziei.
   Ponownie się nie udało.
   Ponownie wracam sam.
   Ponownie będę całą noc myślał o tym, jaki błąd popełniłem.
   Ponownie będę chciał odwrócić czas i zacząć to spotkanie od nowa.
   Ponownie wyszedłem na kretyna.
~~~

Czemu cię nie ma na odległość ręki? 
Czemu mówimy do siebie listami? 
Gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata 
Gdy to usłyszysz - będzie środek zimy 

Czemu się budzę o czwartej nad ranem 
I włosy twoje próbuję ugłaskać 
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów 
Jest tylko blada nocna lampka 
Łysa śpiewaczka