wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział dziesiąty

   Jechaliśmy przed siebie. Nie widziałam niczego, prócz prostej drogi. Przez cały czas Łukasz łapał mnie za rękę, a ja ją zabierałam, wtedy uśmiechał się taki zrezygnowany, jednak ciągle próbował zrobić to jeszcze raz.

   Po jakichś siedmiu godzinach jazdy zajechaliśmy do gościńca, by Łukasz mógł się przespać, bo  ja w każdej chwili mogłam zasnąć..
   Weszliśmy do pokoju, który wynajęliśmy. Dwa łóżka, tak jak powinno być.
   Kolega bez zastanowienia tylko zdjął buty i położył się do łóżka, za to ja poszłam się jeszcze wykąpać. Pierwszy raz cieszyłam się tak bardzo z zimnego prysznica. Musiałam ochłonąć, coś we mnie drgnęło, było mi strasznie gorąco, jakbym siedziała w saunie, z której nie można wyjść.
   Nałożyłam bieliznę i koszulkę jeszcze na wilgotne ciało. Byłam trochę zmęczona, więc poszłam do łóżka, które było symetrycznie postawione do drugiego łóżka. Odwróciłam się do ściany, po chwili stwierdziłam, że jest niewygodnie i przewróciłam się na drugi bok. Nie mogłam już zasnąć bo ciągle się na niego patrzałam.  Znowu zrobiło mi się gorąco.
   Wstałam i otworzyłam okno.
   Znowu położyłam się odwrócona do ściany. Tym razem zasnęłam.
   Całkowicie zagubiona, bez tworzenia dalszej historii w swoim świadomym śnie, zwlekłam się z łóżka.
   Spojrzałam na Łukasza i wyszeptałam kilka słów na przeprosiny.
   Jeszcze spał.
   Wstałam i wyszłam przed gościniec, w którym się zatrzymaliśmy.
   Wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę i odpaliłam papierosa, wypaliłam kolejno trzy i poszłam ponownie do pokoju.
   - To w którą stronę ruszamy? - zapytał gdy wróciłam. Byłam zdziwiona, że tak mało spał.
   - Łukasz to nie jest dobry pomysł byś jechał ze mną - odpowiedziałam skrępowana. Głupio mi było. Czułam, że go wykorzystuje. W tej chwili żałuję, że nie wyszłam później z domu.
   - Myślisz, że puszczę Cię gdzieś samą? - przysiadł obok.
   - Na to liczyłam - przekręciłam oczami
   - Martwię się. Nie będziesz jeździła sama po świecie. Prędzej czy później skończą Ci się pieniądze, albo co gorsza coś Ci się stanie. Masz zamiar wrócić do domu? Co z Twoją szkołą? Co z rodzicami? - na chwilę się zaciął, spojrzał na mnie, potem odwrócił wzrok i niepewnie dodał.
   - Oraz chłopakiem.. -
   - Najpierw trzeba ich mieć, żeby myśleć nad tym co z nimi. Przemyślałam wszystko. To nie jest tak, że uciekam na stałe. Chcę spędzić wakacje na wyjazdach, pracując tu i tam, zarabiać na tą swoją podróż - zaczęłam się tłumaczyć.
   - Głupia jesteś. Przestań myśleć tylko o sobie, Ty pieprzona egoistko - uniósł się
   - Może i jestem tą egoistką, ale bez względu na wszystko bardzo się cieszę, że byłeś na drodze.      
   Wczorajszy wieczór był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Ostatnio Cię rozpamiętywałam - sama nie wiem po co o tym mówię, wychodzę tylko na idiotkę. Moje uczucia są idiotyczne. Panuje we mnie chaos.
   - Ta.. - mruknął pod nosem
   - Cieszę się, że mogłam Cię spotkać ponownie. Bez względu na wszystko, zawsze będę o Tobie pamiętała - wyznałam
   - To fajnie - burknął
   - Zajebiście - odpowiedziałam tym samym tonem.
   Wyszłam z pokoju.
   Chwilę później wróciłam. Zaczęłam pakować rzeczy, które były wyjęte. Zamknęłam torbę i wyszłam drugi raz.
   - Telefon - usłyszałam przez drzwi jego głos
   Ponownie wróciłam.  Zabrałam telefon z łóżka i położyłam w tym samym miejscu pieniądze za wynajem pokoju i benzynę
   - Pieniądze - usłyszałam, gdy trzeci raz już wyszłam z pokoju. Dokładnie wiedział za co były.
   - A panienka co taka prędka? - zapytała właścicielka
   - Spieszę się na autobus - odpowiedziałam i pobiegłam w stronę, której nie znałam.
   Po godzinie marszu byłam całkowicie zrezygnowana.
   W pobliżu nie było żadnego przystanku, dosłownie niczego, samo pole.
   Przeszłam jeszcze kilka metrów i zaczął padać deszcz.
   - No super, jeszcze tego brakowało - powiedziałam sama do siebie.
   Rzuciłam torbę na drogę i zaczęłam w nią kopać.
   Nie wiem w jakim jestem miejscu, nie ma żadnych znaków, dziura.
   Znowu zaczęłam iść.
   - I co? Dalej będziesz szła wzdłuż bez celu? - zatrzymał się obok
   - Tak - burknęłam i przyspieszyłam
   - Deszcz pada - jechał wolno obok i mówił
   - Widzę - odpowiedziałam i zawróciłam w drugą stronę
   - Blanka uspokój się. Nie zachowuj się tak nieodpowiedzialnie! - zostawił auto na poboczu i poszedł za mną.
   - Zostaw mnie! - odwróciłam się, wykrzyczałam mu to w twarz.
   Nic nie powiedział.
   Podszedł bliżej, złapał mnie za rękę, przysunął do siebie i pocałował.
   - A teraz posłuchasz się i wsiądziesz do auta? - przez załzawione oczy patrzyłam w jego stronę.    

   Zagubiłam się.
   - Proszę? - wyjąkał
   Wciąż trzymał mnie za rękę, kiwnęłam głową, otworzył drzwi od strony pasażera i grzecznie mnie zaprosił.
~~~

A ja
A ja bez ciebie
Niczym kwiat bez rosy
Listy twe są czarne
Zwłaszcza po północy

A ja
A ja bez ciebie
Jak drzewo bez liści
Jednak znów nie zasnę
Już mi się nie przyśnisz

A ty
A ty beze mnie?
Co się jutro stanie
Sen przyjść nie chce miła
Znów piąta nad ranem

piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział dziewiąty

   A może czas już zacząć na nowo?

   Może popełniłam największy błąd w swoim życiu? Jestem tutaj i nie zamierzam się poddawać.
Chwile mojej słabości zostały zastąpione spokojem i błogością, co zdecydowanie pomogło pogodzić mi się z każdą wyrządzoną mi krzywdą.

   Matka z dnia na dzień zmienia swoje zachowanie.
   Raz jesteśmy blisko, a raz daleko.
   Raz mówi mi jaka jestem wspaniała, a raz mówi, że byłoby lepiej, gdybym nie pojawiła się na tym świecie.

   Codziennie przychodzi Alan. Widzę jak bardzo się stara, jednak nie chcę powtarzać czegoś, na co po prostu nie mam ochoty.

   Chcę zmienić swoje życie. Postanowiłam wyjechać.

   Teraz należałoby powiedzieć gdzie się wybieram, jak tam będzie, czy spełniam swoje marzenia i takie tam.
   A więc... Nie wiem dokąd jadę. Mam ochotę wybrać się w podróż autostopem, ze swoimi drobnymi oszczędnościami i może jeszcze zarobię podczas tej podróży.

   Może wrócę, a może i nie wrócę. Wszystko zależy od tego, czy będę tęskniła i żałowała, że tak postąpiłam. Trzymajcie za mnie kciuki.

   To nie jest coś w stylu ucieczki. Chcę się oderwać od rzeczywistości i od tej monotonności.

   Jestem bardzo zmienną osobą.
   Przez długi czas lubię stać w miejscu, a potem mieć całkiem inne życie, zmieniać się tak jak światła, czerwone - pomarańczowe - zielone.
   Nikt mi nie zabroni zmienić siebie.
   Nie chcę być dla kogoś. Chcę być zdana na siebie i robić to, co mi się podoba.

   A jeśli chodzi o marzenia.
   Tak, w pewnym sensie jest to spełnienie jednego mojego marzenia.
   Zawsze chciałam podróżować, jednak nie sama.
   Boję się tego, co może mnie spotkać na drodze.
   Obawiam się ludzi, których spotkam.
   Zrobiłam listę, co będzie dobre w tej podróży, a co złe, oczywiście więcej punktów było ZA.
   W końcu będę sama, poznam nowe osoby, przeżyję przygodę swojego życia.
   Może jestem tylko dziewczyną, która lekkomyślnie podejmuje decyzje, jednak teraz jestem absolutnie pewna, że chcę to zrobić.

   Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do dużego, podróżnego plecaka.

   Myślałam teraz tylko o tym, co będę robiła, gdzie będę spała, co jadła, jak ludzie mnie odbiorą..

   Poczekałam, aż rodzice zasną.
   Ukradkiem wyszłam z pokoju i zostawiłam im kartkę w kuchni na blacie, gdzie napisałam.

   "Wyjeżdżam na kilka dni z Alanem i jego rodzicami, buziaki Blanka"

   Spokojnie, wcześniej ustaliłam wszystko z Alanem. Dla niego powiedziałam prawdę. Powiedział, że skoro tego potrzebuje, to nie będzie stał mi na drodze. Życzył powodzenia i się pożegnaliśmy.
Nie wiem dlaczego, ale mam nadzieje, że to było nasze ostatnie spotkanie.

   Szłam wzdłuż ulicy.
   Myślałam, by może pierw pojechać pociągiem, a dopiero potem narzucać się ludziom.
   Wybrałam pociąg, ponieważ chciałam jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.

   W drodze na stacje podjechał do mnie samochód.
   Próbowałam uciekać, jednak mężczyzna otworzył okno i spytał.

   - Gdzie się wybierasz? - Nie odwróciłam się, nie chciałam widzieć twarzy człowieka, bałam się. Kto by się nie bał, gdyby późnym wieczorem zatrzymało się przy nim czarne auto.
   - Blanka? - powiedział pytająco.
W tym momencie się przeraziłam. Przecież dokładnie znałam ten głos.
Powoli się odwróciłam.
   - Wyszłam sobie na spacer - skłamałam
   - Z tym ogromnym plecakiem w stronę stacji? To nie podobne do Ciebie. Dlaczego kłamiesz? - wysiadł z samochodu i stanął na przeciwko.
   - Jadę do ciotki - ponownie skłamałam.
   - Przecież to nic złego. Coś czuję, że nadal kłamiesz - podszedł jeszcze bliżej i swoją dłonią odwrócił moją głowę, tak bym mogła na niego spojrzeć.
   - Nadal masz mój medalik - dodał po chwili
   - Chcę się stąd wyrwać - wykrztusiłam z siebie.
   - Gdzie byś chciała pojechać? - uśmiechnął się.
   - Jak najdalej - odpowiedziałam.
   - No to ruszajmy - otworzył drzwi od samochodu zapraszając mnie.

   W tym momencie nie wiem, czy jestem bardziej szczęśliwa, czy może zszokowana.
~~~

Tego roku głód doświadczeń przeszedł w inny stan
Utopiłem znów w tym bagnie jej balsamowy świat
Izolacja alienacja niewyraźny sposób bycia
Chciałem zrozumieć wolność a umieram z przepicia
Błąkam się gdzie popadnie gdzie poniesie mnie noc
I tak do rana nie zasnę w mojej krwi biała moc
Taki czas gdy brak jutra ale jest za to teraz
Krzyczę głośno do ściany że po prostu umieram

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział ósmy

   Ostatniego dnia pobytu nad jeziorem, ponownie wybrałam się w tamto miejsce. Byłam bardzo zaskoczona widokiem chłopaka siedzącego na małej skałce, wpatrującego się w dal.

   - Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś Cię spotkam - odwrócił się i uśmiechnął.
   - Głupio by było się nie pożegnać - przysiadłam się, a on mnie objął.
   - Może to dziwne, ale się stęskniłam - miałam tego nie mówić, ale uznałam, że lepiej powiedzieć o swoich uczuciach, niż potem żałować, że nie wykorzystało się swojej szansy w stu procentach.
   - To wcale nie jest dziwne, bo ja też się stęskniłem. Zawsze sądziłem, że warto mówić o uczuciach, ale to uczucia powinny przemawiać przez czyny -

   Chciałam zapytać, bo skoro tak sądzi, to dlaczego robi co innego, jednak chwilę później mocno mnie przytulił i szeptał, że mnie już nigdy nie wypuści.

   Chciałabym posiedzieć z nim do późnego wieczora, przeprowadzić chociaż jeszcze jedną tak długą rozmowę. Czuć się bezpiecznie.

   - Będę już wracała, któż wie co tam Alan wyrabia - powiedziałam zmartwiona i bez żadnego pożegnania uciekłam.

   Weszłam do domku, a tam trwała impreza. Wiedziałam, że coś się stanie. Jednak niepotrzebnie wracałam.
 
   - Alan co jest? Przecież mamy niedługo wyjeżdżać, a Ty organizujesz jakieś imprezy - złapałam go za ramię i nachalnie do siebie odwróciłam.

   - A co Ci do tego? - zapytał.

   Stanęłam jak wryta, nie wiedziałam co zrobić. Najchętniej uderzyłabym go w twarz. Powstrzymałam się i usiadłam na kanapie.

   - Co jest mała? - po chwili usiadł obok i ponownie  zadał mi pytanie.
   - Nic - odpowiedziałam
   - Ty absolutnie nic już nie czujesz - dodałam po chwili
   - Myślisz, że naprawdę ja już nic nie czuje? Ha! Czuję głód i zapach wódki, a teraz daj mi spokój, bo chcę się jeszcze trochę pobawić. W końcu mam normalne towarzystwo, a nie jedynie sztywną dziewczynę - szturchnął mnie i odszedł.

   Jak ja mam być z nim szczęśliwa? Jak ja mam w ogóle z nim być, skoro on się tak zachowuje?  Nie potrafię sobie go odpuścić.

   Wstałam i wyszłam.
   Zapłakana pobiegłam w dobrze znane mi miejsce.
   Bo gdzie miałam iść? Tylko tam czułam się bezpiecznie.
   Był tam jeszcze.

   - Ejejejej, Malutka co jest? - zapytał, gdy mocno wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Z sekundy na sekundę coraz bardziej płakałam.

   - Nie chcę trafiać na ślepo, ale sądzę że chodzi o Alana -
   - Tak... - Cicho potwierdziłam, a potem opowiedziałam wszystko.

   Był zniesmaczony całą tą historią. Zresztą kto by chciał, żeby chłopak w taki sposób się odzywał?
Wiadomo, że jest pijany, może coś złego powiedzieć, ale to przesada!

   - Nie mam zamiaru już tego wysłuchiwać. Przepraszam Blanka, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Ciekawe czy on byłby zadowolony, gdybyś coś takiego zrobiła - uniósł się
   - Nie mogłabym nic takiego zrobić... W sumie nawet nie miałabym odwagi -
   - Nie milcz, kiedy dzieje się krzywda. Dobrze, że mi o tym powiedziałaś -
   - Powiedziałam o tym praktycznie obcemu chłopakowi, którego imienia nawet nie poznałam, pięknie - wywróciłam oczami
   - Widocznie można ufać tylko obcym. Masz chociaż pewność, że nie wygadam się nikomu bliskiemu - Stwierdził
   - A komuś innemu powiesz? - zapytałam podchwytliwe pytanie
   - Nie... Nie chwytaj mnie za słówka kochanie -
   - Nie mów tak do mnie -
   - No dobrze, nie obrażaj się.. -

   Siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
   Ponownie się rozpłakałam.

   Tym razem nikt się nie przytulał. Kolega popatrzał mi głęboko w oczy i namiętnie  pocałował. Był dla mnie w tym momencie jedyną osobą, która mnie zrozumiała i która wskoczyłaby za mną w ogień.  Byłam na tyle głupia, że odwzajemniłam pocałunek.

   - To było nie na miejscu - powiedziałam odsuwając głowę
   - Może... Ale czy to ma jakieś znaczenie? Takie chwile nie zdarzają się codziennie. Nie codziennie mam Ciebie przy sobie i nie codziennie mogę zrobić coś, o czym myślę dniami i nocami - wyznał
   - A więc, myślałeś o mnie - stwierdziłam, a na moich ustach pokazał się lekki uśmiech. Może i lekki, ale za to szczery.
   - Myślałem o Tobie ciągle. Jestem zazdrosny o Twojego chłopaka. Ma z Tobą zbyt dobrze, a na to nie zasługuje. Nazywam się Łukasz, bo jeszcze nie wspomniałem -
   - Jestem Blanka, ale to już wiesz -

   Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Czułam się strasznie głupio. Jednak nic nie stanęło na przeszkodzie byśmy się wymienili numerami i czule pożegnali.
   Nie chciałam tego.
   Tak bardzo tego nie chciałam.
   Tylko teraz nie wiem, czy bardziej nie chciałam wracać do Alana, czy zostawiać Łukasza.
~~~

Well I jumped into the river 
Too many times to make it home 
I'm out here on my own, an drifting all alone 
If it doesn't show give it time 
To read between the lines 
'Cause I see the storm getting closer 
And the waves they get so high 
Seems everything We've ever known's here 
Why must it drift away and die 

I'll never find anyone to replace you 
Guess I'll have to make it thru, this time- Oh this time 
Without you 

I knew the storm was getting closer 
And all my friends said I was high 
But everything we've ever known's here 
I never wanted it to die


środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział siódmy

   - Okropnie wyglądasz - pierwsze co zrobiłem, to skomentowałem jej wygląd.
   - Nie powinno Cię to obchodzić, wyglądam jak chcę - rzuciła oschle i usiadła na kanapie.

   Przyłączyłem się. Nie powinienem mówić, że okropnie wygląda. Źle to sformułowałem. Chodziło o to, że raczej źle śpi, bo ma wory pod oczami, jest cała blada, nie malowała się.

   - Jednak obchodzi. Coś się stało? - zapytałem.

   Miałem nadzieje, że zaraz rzuci mi się w ramiona, zacznie płakać, opowiadać o wszystkim. Jak zwykle się myliłem.

   - Nie chcę, żebyś tu przychodził - wzruszyła ramionami
   - Blanka, zależy mi na Tobie - położyłem rękę na jej ramieniu, w mgnieniu oka zsunęła ją.
   - Daj spokój.... - nie zdążyła dokończyć, bo na dole pojawili się jej rodzice. Byłem zdziwiony, że we dwójkę. Przecież jej mama ich zostawiła. Wróciła po takiej ilości czasu?
   - Alan! Jak miło Cię widzieć - przywitała się ze mną jej mama.
   - Panią również - uśmiechnąłem się.

   Tak szczerze, to czułem, że jej ojciec za mną nie przepada i wybrałby jej najchętniej innego chłopaka. Za to jej mama zawsze mnie akceptowała. Traktowała jak własnego syna. Może to szczeniacka miłostka, ale coraz częściej myślę, by ułożyć sobie z nią życie.  Przez kilka dni układałem sobie wszystko w głowie. Widywałem się z jej znajomymi, opowiadali mi o tym, jak im wcześniej pomagała. Jak to zawsze myślała o wszystkich, a nie o sobie. Chyba nadszedł właśnie czas, w którym wybuchła i to się zmieniło.
 
   - Blanka miło, że jednak wróciłaś na noc do domu, a nie siedziałaś u jakiegoś Dawida, Daniela i Kuby - podeszła do niej, próbowała przytulić się, jednak ona ją odepchnęła.
   - Nadal mówisz o tych trzech, żeby kogoś zdenerwować - szepnąłem do niej. Uderzyła mnie ręką w głowę. Kazała się zamknąć.
   - Uu, ktoś tu się zaraz pogniewa - Tak naprawdę chciałem z nią porozmawiać sam na sam.
   - Lepiej zabierz ją na górę, bo rozniesie wszystko - tak myślałem, że to nadal działa na jej mamę. Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do pokoju.
   - Boże, jesteś największym idiotą, jakiego w życiu spotkałam - rzuciła się na łóżko. Usiadłem obok i zacząłem ją głaskać.
   - Zostaw mnie  - wycelowała ręką, złapałem ją w połowie, zgiąłem.
   - To boli! - krzyknęła
   - Nie wyrywaj się, bo będzie bolało jeszcze bardziej - zagroziłem.
   - Proszę, puść mnie - powiedziała tak, jakby miała za chwilę się rozpłakać. Nie mogłem już tak dłużej. Puściłem ją, ale chwilę później złapałem w talii i przyciągnąłem do siebie. Próbowałem spojrzeć jej w oczy, jednak odwróciła głowę. Próbowałem ją pocałować - opierała się.
   - Naprawdę tak bardzo mnie nienawidzisz? - usiadłem na łóżko i westchnąłem
   - Nie... Po prostu nie chcę, żeby cokolwiek między nami było. Nie chcę powtarzać tego w kółko -
   - No dobra... Rozumiem - powiedziałem zrezygnowany.
   - Pójdę już - dodałem. Nic nie odpowiedziała, wzruszyła ramionami, a ja wyszedłem.
 
   - Wychodzisz już? - zdziwiła się jej mama
   - Tak, niestety - uśmiechnąłem się niezbyt szczerze
   - Coś się stało? - zapytała
   - Nie - skłamałem, pożegnałem się i wyszedłem.

   Ponownie narobiłem sobie nadziei.
   Ponownie się nie udało.
   Ponownie wracam sam.
   Ponownie będę całą noc myślał o tym, jaki błąd popełniłem.
   Ponownie będę chciał odwrócić czas i zacząć to spotkanie od nowa.
   Ponownie wyszedłem na kretyna.
~~~

Czemu cię nie ma na odległość ręki? 
Czemu mówimy do siebie listami? 
Gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata 
Gdy to usłyszysz - będzie środek zimy 

Czemu się budzę o czwartej nad ranem 
I włosy twoje próbuję ugłaskać 
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów 
Jest tylko blada nocna lampka 
Łysa śpiewaczka 


niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział szósty

   - Blanka, jesteś idiotką... Ja bym się w jej ramiona rzuciła na Twoim miejscu. Czemu jesteś taka zła, że wróciła? Dlaczego nie chcesz tego zaakceptować? - ciągle mnie męczyła pytaniami
   - Nie było jej wtedy, kiedy akurat była potrzebna. Nie potrzebuje teraz matki, potrzebowałam jej wtedy - wywróciłam oczami
   - Chodzi o Alan? O to, że sypiał z kim popadnie i o to, że Cię zmuszał do wszystkiego, a Ty nie potrafiłaś odmówić? Hm? Tak? Mieszasz ją w sprawy ze swoim chłopakiem? Sama powinnaś je rozwiązywać... To był Twój związek, a nie jej! - zaczęła mnie pouczać
   - Nie o to chodzi... - zamknęłam oczy, a następnie położyłam na twarz ręce, by zrobić gest typu "ja pierdole, dość"
   - To o co chodzi? -

*
   Niezwykle pamiętne chwile. Gdy siedziałam z tym człowiekiem nad małym jeziorkiem, czułam się w końcu doceniona. Zaufałam mu i spędziłam najlepsze chwile w swoim życiu.
   Było to dokładnie rok temu, wtedy kiedy moja mama wyjechała, a ja spędziłam pierwszy tydzień wakacji z Alanem w domku letniskowym jego rodziców.

   - Sądzisz, że mogłabyś oszukać swojego chłopaka? - zadał kolejne pytanie
   - Nie mogę mu ufać, to wiem na pewno. Jestem tylko marionetką, którą może się bawić. Jestem jak  piesek, którego zawołasz, a on przybiegnie. Spędziłam z nim tyle czasu, że mogę spokojnie powiedzieć, że mogłabym go oszukać i okłamać, zresztą sam mnie tego nauczył, więc raczej by się nie zdziwił - trudno było odpowiadać na jego pytania. Był jedyną osobą, której się otworzyłam. Powiedziałam całkowitą prawdę.
   - Gdyby zdarzyła się okazja, poszłabyś do łóżka z innym? - postawił łokieć na swojej nodze, a potem podparł podbródek pięścią.
   - Nie - stanowczo odpowiedziałam
   - To dobrze - posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam.
   - Dlaczego? - tym razem to ja zadałam mu pytanie
   - Pozostawię to dla siebie - odwrócił głowę w drugą stronę
   - Jak Cię przekonać,  żebyś odpowiedział na to pytanie? - podsunęłam się bliżej i odwróciłam jego głowę, tak by mógł na mnie spojrzeć.
   - Nie musisz mnie przekonywać, a tym bardziej zmuszać. Jak będę chciał to Ci powiem - objął mnie, a chwilę później mocno do siebie przytulił.
   - Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego człowieka jak Ty -
   - To znaczy jakiego? -
   - Jak będę chciała to Ci powiem - szyderczo się uśmiechnęłam.
   - O Ty! - odepchnął mnie od siebie.

   Chwilę później usiadł na mój brzuch i zaczął łaskotać.

   - Zejdź ze mnie, nie jesteś taki malutki - próbując go zepchnąć, mówiłam oburzona
   - Chciałabyś, teraz się mnie nie pozbędziesz już nigdy, rozumiesz? Nigdy! - wykrzyczał mi to w twarz przez zaciśnięte zęby.
   - Ochłoń - zaproponowałam.

   Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a chwilę później zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Serce biło szybciej, nie wiedziałam co robić.

   - Blanka! - usłyszałam z daleka głos Alana. Na pewno mnie szukał. Powiedziałam, że idę się tylko przejść. Mój kolega spanikował i uciekł.

   Wstałam i zaczęłam iść w stronę domku. Z naprzeciwka szedł Alan. Gdy mnie zobaczył zaczął biec. Przytulił mnie i zaczął wypytywać.

   - Gdzie Ty byłaś tak długo? - złapał mnie za rękę i udaliśmy się do domku.
   - Spacerowałam - włożyłam rękę do kieszeni. Między palcami plątał mi się łańcuszek, który ofiarował mi nowy kolega. Nawet nie znam jego imienia. Wiemy o sobie wiele, a nie znamy swoich imion.
   Byłam zaskoczona, kiedy Alan ucieszył się na mój widok. Dawno się tak nie zachowywał.

   Przed wejściem do domku, otworzył drzwi, a potem mnie wniósł do środka.
   - Jesteś moją damą - po tych słowach namiętnie mnie pocałował. Jednak to nie trwało długo. Chwilę później rzucił mnie na łóżko i zaczął rozbierać.
   - Alan jestem zmęczona dzisiaj, dużo spacerowałam - podniosłam się i odmówiłam.
   - Odpoczywaj, ja się Tobą zajmę - puścił mi oczko, a potem ponownie leżałam. Robił już co chciał.

   Jestem jego marionetką, którą może sterować. Może z nią robić co chce, bo należy do niego. Nie potrafię się sprzeciwić. Nawet gdy próbuję, nigdy mi nie wychodzi. Nie mam własnego zdania. Wszystko muszę robić tak jak sobie życzy. Dla większości jest Królem Świata, a dla innych zwykłym pacanem. Wliczam się chyba do tych drugich. Nie muszę być najlepsza w czymś, lecz chciałabym zrobić w końcu coś po swojemu.

   Koniec zabawy. Alan zasnął, a ja ponownie wyszłam.

   Usiadłam w tym samym miejscu, w którym siedzieliśmy wcześniej. Wyjęłam z kieszeni łańcuszek. Oglądałam go z wielkim skupieniem. Był prosty, w końcu należał do mężczyzny.

   Rozpięłam, założyłam na szyję, zapięłam.
   Głośno westchnęłam i odeszłam.
   Przez następne dwa dni go nie widziałam. Ciągle przychodziłam w miejsce, w którym wcześniej siedzieliśmy. Czekałam na niego. Potem pomyślałam, "No halo Blanka, jesteś idiotką. Jak możesz czekać na kogoś, z kim rozmawiałaś kilka godzin. Na kogoś, komu jesteś obojętna. Myślisz, że on z dupy przyjdzie i powie Ci, jaka to jesteś dla niego ważna? Ten facet nie jest taki jak Ty. Nie poczuł nic podczas pierwszej rozmowy. Co Ty sobie wyobrażasz? Przeceniłaś się, znowu.."
*                                                                  
   
- O nic  - po kilku minutach ciszy odpowiedziałam i wyszłam bez słowa.

   Znowu założyłam słuchawki, puściłam jedną z ulubionych piosenek i poszłam do domu.

   Wchodząc, nikogo nie zastałam. Pierwsza myśl - zabili się wzajemnie. Druga - śpią. Trzecia - są u jakiegoś nocnego adwokata. Czwarta - nie chcą tak okropnej córki jak ja.

   Zdjęłam buty, usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakieś głupie seriale.  Oczywiście niczego nie obejrzałam, bo od razu zasnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon.

   - Halo - odebrałam nie sprawdzając wcześniej kto to.
   - Idziesz na spacer? - zapytał
   - Nie mam ochoty. Jestem zmęczona, niedawno wróciłam - usiadłam
   - A mogę wpaść do Ciebie? -
   - Jak chcesz, pa - powiedziałam oschle i się rozłączyłam. Nie myślałam o tym, o co przed chwilą zapytał. Miałam tylko głęboką  nadzieje, że nie przyjdzie.
Myliłam się, bo po chwilowej drzemce do drzwi nastało pukanie.
~~~

I only want you, no
And now I won't let you go

And he let, yeah he let her go
Right on the streets where the creatures are born
And she knows him oh so well
Just enough to know he hates her

środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział piąty

   Minęło kilka dni, pozbierałam się. Zrozumiałam od razu jak wielki błąd popełniłam.

   Pierwsze co zrobiłam, gdy przestałam płakać, to zadzwoniłam do Kingi, by się z nią spotkać. Jeszcze tego samego wieczoru wyszłyśmy na spacer. Opowiedziałam jej wszystko i przeprosiłam. Było mi cholernie przykro i głupio. Naprawdę zachowałam się jak dziewczyna do towarzystwa. Zamiast udowodnić, że nie jestem taką osobą, to oczywiście zachowałam się, jakbym nią była.
Myślałam nad tym, czy przeprosić Bartka. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam, bo właśnie za taką osobę mnie wziął. Nie powiem, że nie czuję się głupio, jednak na jego miejscu czułabym się jeszcze bardziej głupio, z powodu tego, że obraził kobietę.
 Mawiają, że kobieta powinna być w łóżku dziwką, że to jest najlepsze, co może przytrafić się facetowi, może i to prawda, lecz wolałabym, żeby tak mówił do mnie narzeczony podczas seksu. Zresztą jaka ze mnie kobieta, skoro w niektórych przypadkach, nie potrafię się szanować.

   Wyszłam do ogrodu, gdzie w tym momencie siedział mój ojciec.  Usiadłam obok, nie wiedziałam, czy mogę z nim o czymś porozmawiać, był na mnie zły. Zły za to, że zostawiłam chłopaka, który w jego oczach był dla mnie idealny.

   - Chciałabyś się wyprowadzić? - przerwał ciszę
   - Skąd to pytanie? - podejrzliwie spytałam
   - Dostałem nowe stanowisko - oświadczył
   - No i co z tego? Nigdzie nie jadę - odpowiedziałam sucho
   - Córka, jedziemy... - wywrócił oczami
   - Naprawdę nic Cię tu nie trzyma? - spytałam z wielkim wyrzutem
   - Blanka naprawdę! Gdyby coś mnie tutaj trzymało, to nawet nie chciałbym słyszeć o takiej propozycji - próbował mnie uspokoić
   - Urodziłam się tutaj i mieszkałam przez osiemnaście lat. Nie mam zamiaru tego tak zostawiać - usiadłam na sofie i się rozpłakałam
   - Nie zostawię Cię tutaj samej - przytulił mnie do siebie.
   - Może przyszedł czas na to, abym w końcu zaczęła żyć samodzielnie? Nie mogę do końca życia być pod Twoim dachem - zaproponowałam
   - Jesteś moją córką, więc możesz. Poza tym jesteś pełnoletnia, a nie dorosła. Popełniasz błędy, jeszcze nie czas na to, abyś się usamodzielniła - po tych słowach zadzwonił dzwonek. Nikogo się nie spodziewaliśmy. Tata wstał i ruszył w stronę drzwi. Z ciekawości poszłam za nim.

   Gdy otworzył, oboje ujrzeliśmy dobrze nam znaną kobietę.
   Weszła, przywitała się.
   Siedzieliśmy wszyscy w ciszy.
 
   Po krótkim czasie wstałam, wzięłam telefon i pokierowałam się w stronę wyjścia.

   - Gdzie idziesz? - zawołał za mną ojciec
   - Do chłopaka - puściłam mu oczko. Wiedział, że chcę zrobić jej na złość.
   - Którego? - odwzajemnił gest. Widać, że także chce ją zaszokować i zezłościć.
   - Do Dawida - ponownie skłamałam
   - Miłej zabawy, tylko tym razem się zabezpieczcie. Nie chcę ponownie Cię wozić po innych krajach, żeby legalnie dokonano aborcji - zaśmiałam się w sobie.
Nigdy nie sądziłam, że usłyszę takie słowa od własnego ojca.
   - Nie ma sprawy. Nie wiem czy wrócę na noc. chcę odwiedzić jeszcze Daniela i Kubę -
   - Oczywiście córcia, ale nie szalej za bardzo - pocałował mnie w głowę i wyszłam.

   Tak naprawdę poszłam na długi spacer z nadzieja, że spotkam kogoś znajomego.

   Po dwóch godzinach spaceru, postanowiłam zajść do Kingi.
Nie mogłam plątać się po mieście bez celu.
Zawsze to lubiłam, jednak powoli zaczynają mnie nudzić samotne spacery.

   - Cześć Kinia - przytuliłam się do niej w drzwiach i zaczęłam płakać.
   - Jezu... Blanka! Co Ty znowu narobiłaś? - zaczęła panikować.
   - Moja matka wróciła - powiedziałam prosto z mostu.
   - Wejdź.. -
~~~

Will I lose my dignity
will someone care
will i wake tomorrow
from this nightmare


niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział czwarty

   Przechodząc obok jej sypialni, usłyszałem cichy szloch. Lekko zapukałem i wszedłem.
   - Wydaje mi się, że nie pozwoliłam nikomu wejść, szczególnie Tobie - rzuciła oschle.
Podszedłem i ją przytuliłem. Odepchnęła mnie, wpadła w histerie. Nie pozwoliłem jej na to, przytuliłem ją ponownie i pocałowałem w głowę.

   - Naprawdę jestem taka beznadziejna? - zapytała. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie lubię rozmawiać na takie tematy, jednak dla niej zrobiłbym wszystko.
   -Nie jesteś beznadziejna, jesteś zagubiona, nie wiesz co ze sobą zrobić - rozpłakała się jeszcze bardziej. Nic już nie mówiła. Przytuliłem jej mocniej i pozwoliłem się wypłakać.

   Kiedy się uspokoiła, zacząłem rozmowę.
   - Nie powinnaś tak robić - doradziłem
   - Jak? - zapytała bez żadnych emocji
   - Nie powinnaś sprowadzać do domu facetów, których znasz raptem jeden dzień. W dodatku czuć od Ciebie alkohol. Jesteś poważna? Wiesz co się mogło stać? - podniosłem trochę ton.
   - A może tego chciałam? Nic o mnie nie wiesz.. - mówiła przez zaciśnięte zęby
   - Mylisz się. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz - kiwnąłem kilka razy przecząco głową. Nic nie odpowiedziała. Podeszła do okna i wypatrywała przez nie.

   Nigdy nie dałem jej odczuć, że jest dla mnie najważniejsza.
   Nie potrafiłem odwzajemnić tego, co czuła. Dobra, potrafiłem... Raczej można powiedzieć, że nie potrafiłem tego pokazać. Nie jestem osobą, która mówi otwarcie o swoich uczuciach. Udaję obojętnego, jest mi z tym łatwiej.

   Wiem, że jest wspaniałą osobą. Co bym nie zrobił, to zawsze ją skrzywdzi. Dotychczas nie przejmowałem się jej uczuciami. Nie umiałem zapanować nad własnymi emocjami. Idąc do kolejnej, myślałem, że robię dla siebie dobrze i nie patrzyłem na opinie kogoś innego.
Minął dzień, a ja siedziałem tu, gdzie siedzę w tym momencie i przepraszałem.
Nie mogłem z nikim innym rozmawiać, tak jak z Blanką. Nigdy nie pozwoliłem jej odejść.
   Kilka dni temu, siedziałem wieczorem i rozmyślałem nad tym, czy jest jej ze mną dobrze. Odpowiedź była najprostsza na świecie - oczywiście, że nie. Kiedy przyszła i oznajmiła, że z nami koniec, w duchu się ucieszyłem. Ucieszyłem się, bo wiedziałem, że przestanie z mojego powodu cierpieć. Już po godzinie, zorientowałem się, że jest dla mnie najważniejsza i tak naprawdę nie potrafiłbym bez niej funkcjonować.
   Gdybym dał jej miłość, uczucie bezpieczeństwa, tak jak obiecywałem na początku, na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej.
 
   Nie potrafię sobie wybaczyć, że wypuściłem ją tamtego wieczoru z domu. Nie potrafię sobie wybaczyć tego, że byłem dla niej oschłym egoistą, że liczyłem się tylko z własnymi pragnieniami. Po prostu ją wykorzystałem - i to jest chyba najgorsze. Wykorzystałem osobę, którą kocham. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułem. Jeszcze nigdy nie uświadomiłem sobie, że jestem, aż tak wielkim idiotą. Zniszczyłem całe dobro, które w niej było. Mam nadzieje, że da się coś jeszcze uratować.
Nie każdy może wierzyć w moją przemianę. Sam nie wierzę, że stało się to w tak krótkim czasie.

   Człowiekowi trzeba dać drugą szansę. Ta... Moja druga szansa miała miejsce ponad 30 razy. Nie dało mi to do myślenia. Dopiero, gdy przekroczyła próg, zrozumiałem, że to tak nie może się skończyć. Potrzebuję jej, tak bardzo jej potrzebuje....

   - Co tam widzisz? - przerwałem ciszę. Spojrzała się na mnie z grymasem i ponownie odwróciła wzrok. Podszedłem, wziąłem jej rękę i złożyłem na niej delikatny pocałunek.
   - Przepraszam za wszystko - szepnąłem, przytuliłem ją i wyszedłem.
Idiota...

   Wróciłem do domu, rozwaliłem cały pokój.
   Nie panuję nad agresją, ona jest tego dowodem.  Nieraz podniosłem na nią ręke.
   Można powiedzieć, że jestem cipa, a nie facet.. Nie obrażę się za to.

   Rodzice mają czasami rację. Gdyby mieli córkę, pewnie nie byliby wszędzie wzywani, poradziłaby jakoś sobie. Nie wiem jak to jest być kobietą i w sumie nie chcę wiedzieć. Jestem ich synem i mają to zaakceptować.  Jak widać - szybko zmieniam zdanie.

   Nie powinienem zostawiać tak Blanki.
   Każdy miał rację. Mogłem bardziej ją docenić.
   Nie docenisz, póki nie stracisz - to powiedzenie idealnie sprawdza się w tym przypadku.
   Pierwszy raz w życiu dobiła mnie jakaś sytuacja.
   Dostałem silnego kopa w dupę. Jednak czy będę w stanie to wszystko naprawić? Czy naprawdę się zmienię? A może to jest tylko chwilowe? Może powinienem szukać kogoś innego? Wątpię, chcę moją ukochaną. To ta jedyna, dla której zrobię wszystko.
~~~
Patrz pod nogi albo upadniesz, 
Zachowujesz się jakbyś wszystko wiedział,
Tak, robiłem tak,
byłem taki, nadal trochę taki jestem

Możesz myśleć, że znalazłeś tą jedyną
Dopóki Twe serce nie zostanie rozdarte i podarte
Tak, czułem się źle, czułem się tak, nadal trochę się tak czuję

Ale nie szukam odpowiedzi
Nie szukam prawdy
Mówię tylko przez głośnik
Bo to wszystko czego się nauczyłem

Użyj swego rozumu i spraw, żeby mówił
Ponieważ w tym świecie to wszystko, co masz
I my wszyscy spadamy na dół z najwyższych chmur do najniższego gruntu.

Samotność jest najgorsza ze wszystkiego
Kiedy nie masz do kogo zadzwonić
Czując się trochę smutno kiedy jest źle, czasy robią się złe