niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział ósmy

   Ostatniego dnia pobytu nad jeziorem, ponownie wybrałam się w tamto miejsce. Byłam bardzo zaskoczona widokiem chłopaka siedzącego na małej skałce, wpatrującego się w dal.

   - Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś Cię spotkam - odwrócił się i uśmiechnął.
   - Głupio by było się nie pożegnać - przysiadłam się, a on mnie objął.
   - Może to dziwne, ale się stęskniłam - miałam tego nie mówić, ale uznałam, że lepiej powiedzieć o swoich uczuciach, niż potem żałować, że nie wykorzystało się swojej szansy w stu procentach.
   - To wcale nie jest dziwne, bo ja też się stęskniłem. Zawsze sądziłem, że warto mówić o uczuciach, ale to uczucia powinny przemawiać przez czyny -

   Chciałam zapytać, bo skoro tak sądzi, to dlaczego robi co innego, jednak chwilę później mocno mnie przytulił i szeptał, że mnie już nigdy nie wypuści.

   Chciałabym posiedzieć z nim do późnego wieczora, przeprowadzić chociaż jeszcze jedną tak długą rozmowę. Czuć się bezpiecznie.

   - Będę już wracała, któż wie co tam Alan wyrabia - powiedziałam zmartwiona i bez żadnego pożegnania uciekłam.

   Weszłam do domku, a tam trwała impreza. Wiedziałam, że coś się stanie. Jednak niepotrzebnie wracałam.
 
   - Alan co jest? Przecież mamy niedługo wyjeżdżać, a Ty organizujesz jakieś imprezy - złapałam go za ramię i nachalnie do siebie odwróciłam.

   - A co Ci do tego? - zapytał.

   Stanęłam jak wryta, nie wiedziałam co zrobić. Najchętniej uderzyłabym go w twarz. Powstrzymałam się i usiadłam na kanapie.

   - Co jest mała? - po chwili usiadł obok i ponownie  zadał mi pytanie.
   - Nic - odpowiedziałam
   - Ty absolutnie nic już nie czujesz - dodałam po chwili
   - Myślisz, że naprawdę ja już nic nie czuje? Ha! Czuję głód i zapach wódki, a teraz daj mi spokój, bo chcę się jeszcze trochę pobawić. W końcu mam normalne towarzystwo, a nie jedynie sztywną dziewczynę - szturchnął mnie i odszedł.

   Jak ja mam być z nim szczęśliwa? Jak ja mam w ogóle z nim być, skoro on się tak zachowuje?  Nie potrafię sobie go odpuścić.

   Wstałam i wyszłam.
   Zapłakana pobiegłam w dobrze znane mi miejsce.
   Bo gdzie miałam iść? Tylko tam czułam się bezpiecznie.
   Był tam jeszcze.

   - Ejejejej, Malutka co jest? - zapytał, gdy mocno wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Z sekundy na sekundę coraz bardziej płakałam.

   - Nie chcę trafiać na ślepo, ale sądzę że chodzi o Alana -
   - Tak... - Cicho potwierdziłam, a potem opowiedziałam wszystko.

   Był zniesmaczony całą tą historią. Zresztą kto by chciał, żeby chłopak w taki sposób się odzywał?
Wiadomo, że jest pijany, może coś złego powiedzieć, ale to przesada!

   - Nie mam zamiaru już tego wysłuchiwać. Przepraszam Blanka, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Ciekawe czy on byłby zadowolony, gdybyś coś takiego zrobiła - uniósł się
   - Nie mogłabym nic takiego zrobić... W sumie nawet nie miałabym odwagi -
   - Nie milcz, kiedy dzieje się krzywda. Dobrze, że mi o tym powiedziałaś -
   - Powiedziałam o tym praktycznie obcemu chłopakowi, którego imienia nawet nie poznałam, pięknie - wywróciłam oczami
   - Widocznie można ufać tylko obcym. Masz chociaż pewność, że nie wygadam się nikomu bliskiemu - Stwierdził
   - A komuś innemu powiesz? - zapytałam podchwytliwe pytanie
   - Nie... Nie chwytaj mnie za słówka kochanie -
   - Nie mów tak do mnie -
   - No dobrze, nie obrażaj się.. -

   Siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
   Ponownie się rozpłakałam.

   Tym razem nikt się nie przytulał. Kolega popatrzał mi głęboko w oczy i namiętnie  pocałował. Był dla mnie w tym momencie jedyną osobą, która mnie zrozumiała i która wskoczyłaby za mną w ogień.  Byłam na tyle głupia, że odwzajemniłam pocałunek.

   - To było nie na miejscu - powiedziałam odsuwając głowę
   - Może... Ale czy to ma jakieś znaczenie? Takie chwile nie zdarzają się codziennie. Nie codziennie mam Ciebie przy sobie i nie codziennie mogę zrobić coś, o czym myślę dniami i nocami - wyznał
   - A więc, myślałeś o mnie - stwierdziłam, a na moich ustach pokazał się lekki uśmiech. Może i lekki, ale za to szczery.
   - Myślałem o Tobie ciągle. Jestem zazdrosny o Twojego chłopaka. Ma z Tobą zbyt dobrze, a na to nie zasługuje. Nazywam się Łukasz, bo jeszcze nie wspomniałem -
   - Jestem Blanka, ale to już wiesz -

   Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Czułam się strasznie głupio. Jednak nic nie stanęło na przeszkodzie byśmy się wymienili numerami i czule pożegnali.
   Nie chciałam tego.
   Tak bardzo tego nie chciałam.
   Tylko teraz nie wiem, czy bardziej nie chciałam wracać do Alana, czy zostawiać Łukasza.
~~~

Well I jumped into the river 
Too many times to make it home 
I'm out here on my own, an drifting all alone 
If it doesn't show give it time 
To read between the lines 
'Cause I see the storm getting closer 
And the waves they get so high 
Seems everything We've ever known's here 
Why must it drift away and die 

I'll never find anyone to replace you 
Guess I'll have to make it thru, this time- Oh this time 
Without you 

I knew the storm was getting closer 
And all my friends said I was high 
But everything we've ever known's here 
I never wanted it to die


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz