wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział dziesiąty

   Jechaliśmy przed siebie. Nie widziałam niczego, prócz prostej drogi. Przez cały czas Łukasz łapał mnie za rękę, a ja ją zabierałam, wtedy uśmiechał się taki zrezygnowany, jednak ciągle próbował zrobić to jeszcze raz.

   Po jakichś siedmiu godzinach jazdy zajechaliśmy do gościńca, by Łukasz mógł się przespać, bo  ja w każdej chwili mogłam zasnąć..
   Weszliśmy do pokoju, który wynajęliśmy. Dwa łóżka, tak jak powinno być.
   Kolega bez zastanowienia tylko zdjął buty i położył się do łóżka, za to ja poszłam się jeszcze wykąpać. Pierwszy raz cieszyłam się tak bardzo z zimnego prysznica. Musiałam ochłonąć, coś we mnie drgnęło, było mi strasznie gorąco, jakbym siedziała w saunie, z której nie można wyjść.
   Nałożyłam bieliznę i koszulkę jeszcze na wilgotne ciało. Byłam trochę zmęczona, więc poszłam do łóżka, które było symetrycznie postawione do drugiego łóżka. Odwróciłam się do ściany, po chwili stwierdziłam, że jest niewygodnie i przewróciłam się na drugi bok. Nie mogłam już zasnąć bo ciągle się na niego patrzałam.  Znowu zrobiło mi się gorąco.
   Wstałam i otworzyłam okno.
   Znowu położyłam się odwrócona do ściany. Tym razem zasnęłam.
   Całkowicie zagubiona, bez tworzenia dalszej historii w swoim świadomym śnie, zwlekłam się z łóżka.
   Spojrzałam na Łukasza i wyszeptałam kilka słów na przeprosiny.
   Jeszcze spał.
   Wstałam i wyszłam przed gościniec, w którym się zatrzymaliśmy.
   Wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę i odpaliłam papierosa, wypaliłam kolejno trzy i poszłam ponownie do pokoju.
   - To w którą stronę ruszamy? - zapytał gdy wróciłam. Byłam zdziwiona, że tak mało spał.
   - Łukasz to nie jest dobry pomysł byś jechał ze mną - odpowiedziałam skrępowana. Głupio mi było. Czułam, że go wykorzystuje. W tej chwili żałuję, że nie wyszłam później z domu.
   - Myślisz, że puszczę Cię gdzieś samą? - przysiadł obok.
   - Na to liczyłam - przekręciłam oczami
   - Martwię się. Nie będziesz jeździła sama po świecie. Prędzej czy później skończą Ci się pieniądze, albo co gorsza coś Ci się stanie. Masz zamiar wrócić do domu? Co z Twoją szkołą? Co z rodzicami? - na chwilę się zaciął, spojrzał na mnie, potem odwrócił wzrok i niepewnie dodał.
   - Oraz chłopakiem.. -
   - Najpierw trzeba ich mieć, żeby myśleć nad tym co z nimi. Przemyślałam wszystko. To nie jest tak, że uciekam na stałe. Chcę spędzić wakacje na wyjazdach, pracując tu i tam, zarabiać na tą swoją podróż - zaczęłam się tłumaczyć.
   - Głupia jesteś. Przestań myśleć tylko o sobie, Ty pieprzona egoistko - uniósł się
   - Może i jestem tą egoistką, ale bez względu na wszystko bardzo się cieszę, że byłeś na drodze.      
   Wczorajszy wieczór był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Ostatnio Cię rozpamiętywałam - sama nie wiem po co o tym mówię, wychodzę tylko na idiotkę. Moje uczucia są idiotyczne. Panuje we mnie chaos.
   - Ta.. - mruknął pod nosem
   - Cieszę się, że mogłam Cię spotkać ponownie. Bez względu na wszystko, zawsze będę o Tobie pamiętała - wyznałam
   - To fajnie - burknął
   - Zajebiście - odpowiedziałam tym samym tonem.
   Wyszłam z pokoju.
   Chwilę później wróciłam. Zaczęłam pakować rzeczy, które były wyjęte. Zamknęłam torbę i wyszłam drugi raz.
   - Telefon - usłyszałam przez drzwi jego głos
   Ponownie wróciłam.  Zabrałam telefon z łóżka i położyłam w tym samym miejscu pieniądze za wynajem pokoju i benzynę
   - Pieniądze - usłyszałam, gdy trzeci raz już wyszłam z pokoju. Dokładnie wiedział za co były.
   - A panienka co taka prędka? - zapytała właścicielka
   - Spieszę się na autobus - odpowiedziałam i pobiegłam w stronę, której nie znałam.
   Po godzinie marszu byłam całkowicie zrezygnowana.
   W pobliżu nie było żadnego przystanku, dosłownie niczego, samo pole.
   Przeszłam jeszcze kilka metrów i zaczął padać deszcz.
   - No super, jeszcze tego brakowało - powiedziałam sama do siebie.
   Rzuciłam torbę na drogę i zaczęłam w nią kopać.
   Nie wiem w jakim jestem miejscu, nie ma żadnych znaków, dziura.
   Znowu zaczęłam iść.
   - I co? Dalej będziesz szła wzdłuż bez celu? - zatrzymał się obok
   - Tak - burknęłam i przyspieszyłam
   - Deszcz pada - jechał wolno obok i mówił
   - Widzę - odpowiedziałam i zawróciłam w drugą stronę
   - Blanka uspokój się. Nie zachowuj się tak nieodpowiedzialnie! - zostawił auto na poboczu i poszedł za mną.
   - Zostaw mnie! - odwróciłam się, wykrzyczałam mu to w twarz.
   Nic nie powiedział.
   Podszedł bliżej, złapał mnie za rękę, przysunął do siebie i pocałował.
   - A teraz posłuchasz się i wsiądziesz do auta? - przez załzawione oczy patrzyłam w jego stronę.    

   Zagubiłam się.
   - Proszę? - wyjąkał
   Wciąż trzymał mnie za rękę, kiwnęłam głową, otworzył drzwi od strony pasażera i grzecznie mnie zaprosił.
~~~

A ja
A ja bez ciebie
Niczym kwiat bez rosy
Listy twe są czarne
Zwłaszcza po północy

A ja
A ja bez ciebie
Jak drzewo bez liści
Jednak znów nie zasnę
Już mi się nie przyśnisz

A ty
A ty beze mnie?
Co się jutro stanie
Sen przyjść nie chce miła
Znów piąta nad ranem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz