poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział trzynasty

   - Wcale nie żartowałem z przeprowadzką do innego miasta - oznajmił ojciec, gdy zeszłam rano na śniadanie
   - W tym domu, Ty decydujesz o wszystkim, nie będę się sprzeciwiała -

   Myślę, że to będzie dobra decyzja. Jestem pewna, że nic mnie tutaj nie trzyma. Zmiana otoczenia zrobi mi na lepsze. W moim życiu zajdą zmiany. Przestanę myśleć, o tym, co działo się przez ostatnie dni. Będę mogła zacząć wszystko na nowo.

   - W ciągu kilku dni musimy wyjechać. Polecam zacząć robić Ci porządki w szafie, rzeczy których nie nosisz, najlepiej oddaj, nie zabieraj zbyt wiele -
 
   Po zjedzeniu śniadania, poszłam na górę. Umyłam zęby, głośno westchnęłam i zabrałam się za porządki.

   Jest wiele rzeczy, których nie chciałabym zabierać, ponieważ zbyt bardzo przypominają mi o ludziach,  których zostawiam i chciałabym o nich zapomnieć.

   Zawsze byłam osobą, która nie robiła nikomu pod górkę. Wiedziałam, czego aktualnie potrzebuje, a co będzie zbędne. Jakiś czas temu stałam się bardziej agresywna, arogancka i wymagająca. Ciężko jest mnie uspokoić. Czasem szaleje z nerwów, nie umiem ochłonąć, robię wszystko, czego nie zrobiłabym w trakcie normalnego toku myślenia. Bez opamiętania krzyczę, płaczę i przychodzi mi na myśl chęć ucieczki.

   - Tak szybko się spakowałaś? - zdziwił się tata
   - Przecież to nie było takie trudne - stwierdziłam
   - W takim razie, wyjedziemy już jutro, nie będę już odkładał tego dłużej - uśmiechnął się i wyszedł do końca spakować swoje rzeczy.

   Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wyszłam z domu.

   - Przeszło Ci chociaż przez myśl, żeby się ze mną pożegnać? - usłyszałam głos za sobą. Momentalnie się odwróciłam, przecząco pokiwałam głową i ponownie ruszyłam przed siebie.
   - Poczekaj! - krzycząc, złapał mnie za ramię i odwrócił.
   - Czego ode mnie chcesz? Zabawić się mną? Rozkochać, a potem zostawić ponownie samą?   Przepraszam, ale nie mam na to ochoty, ani czasu -
   - Chciałbym tylko przez chwilę porozmawiać w jakichś spokojnych warunkach. Czy to sprawia Tobie, aż tak wielki trud? -
   Nigdy nie widziałam go, tak wściekłego. Ponownie przecząco kiwnęłam głową i dałam namówić się na tą ostatnią rozmowę.
   - Wsiadaj do auta - powiedział stanowczo, trochę się wystraszyłam, jednak nie miałam nic do stracenia, wsiadłam.
   W ciszy dojechaliśmy do jego mieszkania, w którym panowała dość oziębła atmosfera.
   - Kawy? Herbaty? - zaproponował
   - Wody - odpowiedziałam
   - O, jaka wymagająca. Już się robi. - chwilę później podał mi szklankę wody, którą wypiłam w mgnieniu oka.
   - Więc powiesz mi? Dlaczego chciałaś wyjechać bez pożegnania? Nie znaczę nic dla Ciebie? - wypytywał
   - Przez ostatnie dni, dałeś mi do zrozumienia, że nie jestem Tobie potrzebna - oznajmiłam
   - W jaki spsób? Przecież nawet się do Ciebie nie odzywałem - stwierdził
   - Własnie.. Nie odzywałeś się. Wiesz jak się poczułam, kiedy mnie odrzuciłeś? Narobiłeś mi nadziei, w tamtym momencie myślałam, że coś znaczę dla Ciebie. Pytasz się, czy coś dla mnie znaczysz? Czemu masz znaczyć, skoro ja jestem dla Ciebie nikim? - tłumaczyłam
   - Nikim? Co Ty za głupoty wygadujesz! Jesteś dla mnie wszystkim - wypowiadając te słowa, ścisnął mnie za ramiona
   - Dlaczego mnie odrzuciłeś? -
   - Byłaś zdesperowana. Nie chciałem, żeby to było jedynie pod wpływem emocji - przewrócił teatralnie oczami. Był zły, widać było, że w oczach grzeją sie iskierki,  a w dodatku nerwowo bawił się rękoma.
 
   Przybliżył usta do mojego ucha i cicho wyszeptał
   - Zostań ze mną, będziemy żyli jak w bajce - po tych słowach zaczął całować moją szyję.
   Oddychał coraz ciężej, a jego usta pieściły moje górne części ciała. Robiło mi się gorąco, widać było, że jemu również.
 
   - Nie działaj pod wpływem emocji - wyszeptałam. Przyłożył palec do moich ustach, a chwilę później zaczął namiętnie całować. Poczułam ulgę, ale w mojej głowie jedyna myśl, to znak stop.
Powoli rozpinał moją koszulę, nadal całując. Delikatnie błądził rękoma po moim ciele.
   - Pragnę Cię - wyszeptał do mojego ucha, a potem je przygryzł.

   Brzuch się spinał, byłam podniecona do granic możliwości. Nie myślałam o niczym innym, pragnęłam tego.

   Usiadłam mu na kolana, rozpięłam jego koszulę, przyglądałam się, jak pięknie był zbudowany. Dotknęłam cudownego torsu i zjechałam ręką niżej, aż napotkałam jego krocze, które lekko ścisnęłam. Zajmowałam się rozpinaniem jego spodni, a on ściągnął ze mnie do końca koszulę.
Zeszłam, stanęłam tyłem, wypięłam się i pozwoliłam mu ściągnąć spodnie.
Po chwili staliśmy na przeciwko siebie cali nadzy. Oddechy wyrównały się tak, jakby był jeden wspólny. Byłam zakłopotana. Nie wiedziałam, czy zacząć się ubierać, czy może pójść na całość.

   Wszystkie myśli, odeszły na bok. Oddałam się jemu - człowiekowi, na którym mi zależało od bardzo długiego czasu, choć nie byłam tego pewna.
   Podniósł mnie, a chwilę później rzucił na łóżko. Szybko zszedł ustami do mojego krocza, wsadził w nie język, a mną drgnęło, zwijałam się z przyjemności, a rękoma docisnałam jego głowę.     Odwdzięczyłam się.
 
   Wydawało się, jakby wszystko trwało krótką chwilę, jednak spoglądając na zegarek, dowiedziałam się, że wszystko trwało około godziny. Trochę się pobawiliśmy.
Po kolejnej spędzonej godzinie w jego objęciach stwierdziłam, że czas się zbierać do domu.

   - Mogę wziąć szybki prysznic? - czułam, że tego natychmiast potrzebuje
   - Oczywiście, nie krępuj się - pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do łazienki.

   Zimne krople pieściły moje ciało, a ja oddałam się całkowitemu błogosławieństwu.
   Po krótkim prysznicu, osuszyłam się, ubrałam, w pośpiechu machnęłam ręką na pożegnanie i wróciłam do domu.
~~~



wtorek, 10 maja 2016

Rozdział dwunasty

   - Blanka, może byś coś zjadła? - po cichu do pokoju weszła mama, na to pytanie przecząco pokiwałam głową.
   - Proszę Cię.. Córcia, nie wychodzisz stąd od trzech dni, jedyne miejsce, które odwiedzasz to toaleta. Alan był wczoraj, martwi się -

   Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Dlaczego zawsze muszę coś zrobić, a potem dopiero myślę?
Moim jedynym zajęciem od kilku dni, było leżenie, wpatrywanie się w sufit, czytanie książek, słuchanie muzyki, oraz co chwilowe napady płaczu.

   *Gdy leżałam w łóżku, miałam wrażenie, że obserwuje mnie ogromna, czarna postać. Z sekundy na sekundę, bałam się coraz bardziej. W pewnym momencie istota zaczęła uciskać moją klatkę piersiową, a po chwili ściągać z łóżka. Krzyczałam najgłośniej, jak tylko potrafiłam. Błagałam o to, by ktoś mi pomógł. Nie byłam w stanie nic zrobić.*

   W końcu udało mi się otworzyć oczy. Zdziwiłam się, gdy nie zobaczyłam żadnej postaci, a w pokoju było czysto, pachnąco i jasno.
   Wygrzebałam swoje cztery litery z łóżka, założyłam kapcie i zeszłam na dół.

   - Zjesz chociaż obiad? - zapytał tata, gdy zmierzałam w kierunku kanapy
   - A oczywiście, że zjem - byli bardzo zdziwieni tą odpowiedzią, wręcz zszokowani
   - Usiądź i poczekaj minutę, aż przyniosę wszystko do stołu, zjemy razem - zakomunikował tata

   Dawno nie miałam takiej sytuacji, żebym siedziała z całą rodziną, choć tak mało liczną, przy stole i spożywała z nimi jakikolwiek posiłek. Każdy robił jedzenie, gdy chciał, i tylko dla siebie. Chociaż bywały momenty, kiedy siedzieliśmy razem.  Jedno wiem na pewno - nigdy nie wróci to, co było przed wyjazdem matki.
   Matka się zmieniła, my też się zmieniliśmy, ciężej jest nam się dogadać. To wszystko nie wygląda tak cudownie. Każdy ma w sobie jakieś zahamowanie. Można powiedzieć, że nie ufamy sobie.   Jesteśmy dla siebie całkowicie obojętni. Nie rozumiem tylko tego, dlaczego mój ojciec pozwolił wrócić matce do domu. Jestem bardzo rozczarowana jego postępowaniem. Nadal nie mogę niczego zrozumieć. Człowiekowi powinno dać się następną szanse, ale z tego co wiem, ona miała juz ich dużo więcej.

   Usiedliśmy wszyscy razem do stołu. Wcale sie nie zdziwiłam, że każdy był dla siebie bardzo miły.   Nawet przy sobie, zachowujemy pozory.
   - Łukasz Cię pozdrawia - przekazał ojciec.
   Podniosłam oczy, przełknęłam ślinę.
   - Wzajemnie - ledwo z siebie wykrztusiłam
   Wstawiłam talerz do zmywarki, i ponownie poszłam na górę.
   Wygrzebałam z szafy ubrania, świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki.
   Rozebrałam się, weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę, rozluźniłam się i po chwili odkręciłam ciepłą. Odchyliłam głowę w tył, dałam całkowity wybór kroplom, które na mnie spływały. Wmasowałam w ciało żel, spłukałam i zakręciłam wodę.
   Wychodząc spod prysznica, poślizgnęłam się, gdybym nie złapała wiszącego szlafroku, to prawdopodobnie leżałabym tu zakrwawiona.
   Wysuszyłam włosy, ubrałam się i wróciłam do pokoju.
   Bezczynnie siedząc w łóżku, stwierdziłam, że wyjdę na długi spacer. To nie była późna godzina, jednak rodzice, bardzo się zdziwili, gdy oznajmiłam im, że wychodzę.
 
   Dzisiejszego dnia zrezygnowałam ze słuchawek i telefonu. Miałam ochotę na całkowite odizolowanie się od ludzi, szczególnie nie chciałam, wpaść na pomysł, by do kogoś dzwonić, w sprawie towarzystwa podczas spaceru.


   Wieczór był ciepły, czemu miałabym nie przejść się nad jezioro? Zapewne o tej porze, nikogo już nie ma. Mieszkam w mało zaludnionym miasteczku, jednak w sezonie letnim, można dostrzec ludzi, których nigdy w życiu nie mijało się na ulicy.

   Błądziłam chwilę po mieście, aż skręciłam w ścieżkę, aby skrócić sobie drogę.
   Zdziwiłam się, gdy w po kilku metrach drogi, zauważyłam ruszającą się trawę. Nie było wiatru, dzień był upalny. Przyspieszyłam kroku, a już po chwili, widziałam dziewczynkę, która leżałam w krzakach, cicho mamrocząc.

   - Wszystko w porządku? - nachyliłam się nad nią
   - Wody.. - wykrztusiła z siebie, cieniutkim, cichym głosikiem
   Pospiesznie wyjęłam z plecaka butelkę wody, odkręciłam i dałam jej.
   - Masz może telefon? Chciałabym gdzieś zadzwonić - wytłumaczyłam szybko.
   Wyjęła z kieszeni telefon i mi go podała. Szybko wykręciłam numer na pogotowanie, przedstawiłam sytuację i poczekałam razem z dziewczyną, u której podejrzewałam udar słoneczny.
   Po kilku minutach przyjechała karetka, lekarz zajął się dziewczyną, a ze mną zaczął rozmawiać ratownik.

   - Co się stało? - zapytał
   - Wyszłam na spacer, i zaniepokoiła mnie poruszająca się trawa, szybko zareagowałam - wytłumaczyłam
   - Zna Pani tą osobę? -
   - Nie znam, pierwszy raz widzę ją na oczy -
   - Dziękuję bardzo, miłego wieczoru życzę - uśmiechnął się, wsiadł do karetki i w mgnieniu oka zniknęli z mojego zasięgu wzroku.

   Mam nadzieje, że dziewczyna sobie poradzi. Takie sytuacje zdarzają się w upalne dni, i należy pamiętać, aby zawsze mieć ze sobą butelkę wody. Lato jest piękne, ale również niebezpieczne. Nawet osoby, które wcześniej nie słabły, mogą spodziewać się, nagłych ataków.
   Straciłam chęć na dalszą drogę. Stwierdziłam, że wrócę do domu. W ciągu kilku dni, spędzonych w pokoju, bardzo się rozleniwiłam. Całe szczęście, że dzisiaj złapałam trochę parnego, choć świeżego powietrza, na pewno mi nie zaszkodzi.

   - Szybko wróciłaś - stwierdził ojciec, gdy weszłam do domu
   - Mam ochotę na zimnego szejka - oznajmiłam, a potem poszłam rozłożyć się wygodnie w ogrodzie.

   W tym miejscu, było bardzo przyjemnie. Zacienione miejsce, idealne w taką pogodę. Leżąc w ogrodzie, rozmyślałam o tym, co narobiłam. W mojej głowie panuje chaos. Nie wiem, kogo kocham, kogo pragnę i czego chcę, chociaż chciałabym, aby ktoś mi pokazał właściwą drogę. Całe szczęście są wakacje.
   - Proszę bardzo - przyszedł tata, który podał mi upragniony zimny napój
   - Jesteś najcudowniejszym tatą na świecie, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo Cię kocham -
   - Ja Ciebie też kocham - pocałował mnie w czoło, a chwilę później uciekł z ogrodu.
~~~
It's Amazing 
With the blink of an eye you finally see the light 
It's Amazing 
When the moment arrives that you know you'll be alright 
It's Amazing 
And I'm sayin' a prayer for the desperate hearts tonight 

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział jedenasty

   Moje ciało drżało, a oczy widziały przystojnego mężczyznę, który w skupieniu prowadził auto.    
Uśmiechając się, ukradkiem spoglądałam na jego twarz.
   W moich oczach były łzy szczęścia, które chciały wypłynąć za każdym razem, gdy się uśmiechał.
   - Czy to był przypadek, że akurat znaleźliśmy się w tym samym miejscu, o tym samym czasie? - zapytałam
   - Przypadek, akurat przejeżdżałem. Zresztą najważniejsze spotkania odbywają się w duszy, na długo przed tym, nim spotkają się ciała. Wspominałaś mnie, prawda? -
   - Mam wrażenie, że mówiłam Ci o tym -
   - Też mam takie wrażenie, jednak wolałem się upewnić -
   Po tych słowach zatrzymał auto na stacji.
   Zatankował, a ja poszłam zamówić dla nas jedzenie, chociaż to jestem w stanie dla niego zrobić.  Nie lubię wykorzystywać ludzi. Głupio się czuję wiedząc, że ciągnę od niego.
   - Czytasz w moich myślach, uwielbiam Cię - ucieszył się, gdy przyniosłam jedzenie. Ledwo zaczęłam jeść, a on już skończył.
   - Już jedziemy? - zapytałam, gdy wszedł do środka
   - A chciałabyś czegoś więcej od tego miejsca? Poza tym, oczekuję dobrej kawy za ten jednodniowy, długi wyjazd. Nie chcę pić sików ze stacji. -
   Nie mieliśmy już tak daleko. Po ponad godzinie byliśmy już pod moim domem.
   Głośno westchnęłam, złapał moją dłoń, podniósł i pocałował. Weszliśmy do domu, w którym nikogo nie było.
   - Jakiej kawy byś się napił? Biała, czarna, latte? - zapytałam stojąc w kuchni
   - Wiesz.. Sprawa wygląda tak, że nie pije kawy, chciałem spędzić z Tobą jeszcze chwilę - przywarł mnie do blatu, a ja się przytuliłam.
   - To oczywiste, że zaprosiłabym Cię do środka, zbyt wiele dla mnie zrobiłeś, abym Cię wypuściła tak po prostu -
   - Nie wiem, czego mogę się po Tobie spodziewać. Dlaczego chciałaś wyjechać? Powiesz mi prawdę? - spojrzał mi głęboko w oczy
   - Alan.. Boli mnie cała sytuacja - przez zamknięte oczy poleciało mi kilka łez.
   - Ej mała, nie uciekaj przed tym co boli. Przegoń to ze swojej drogi. - doradził
   - Chciałabym, aby to było takie proste.. -otarł mi łzy, złapał za rękę i zaprowadził do salonu.
   Przytulając się, siedzieliśmy na kanapie, co chwilę uśmiechając się.
   - A Ty? Powiesz mi w końcu prawdę, skąd wziąłeś się w mieście? -
   - Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę. - nadal czarował
   - Łukasz, to jak mi odpowiadasz, jest naprawdę cudowne, ale proszę, bez owijania w bawełnę - zaproponowałam
   - Przeprowadziłem się tutaj, poza tym będę pracował z Twoim ojcem - takiej odpowiedzi oczekiwałam.
   Oczywiście nie chodzi mi o to, że się przeprowadził, tylko o prostą odpowiedź. To słodkie, że tak ładnie mówi, jednak co za dużo, to nie zdrowo. Ciekawa jestem, czy każdej dziewczynie, która się na niego natknęła, potrafi tak czarować.
   - Nie mam pojęcia, czy będziesz z nim pracował. Dostał nową posadę, w innym mieście. - oznajmiłam
   - Zobaczymy, w tym momencie nie chciałbym rozmawiać o sprawach zawodowych, tylko wolałbym wykorzystać czas, w którym Cię widzę -
   Nie mogę zapanować nad swoimi uczuciami.

   Boję się, co będzie w momencie, gdy zacznę go widywać codziennie. Nie jestem w stanie, wyobrazić sobie tego, że w drodze do szkoły, na spacerze, w sklepie, czy gdziekolwiek będę go mijała. Widzę go prawdopodobnie trzeci raz w życiu, a mam wrażenie, że znamy się od kołyski.
   Szczerze mówiąc, bałam się, że gdy wejdę do domu, to w tym miejscu, gdzie siedzimy, będzie mój tata, pytający się o chłopaka, którego ze sobą przyprowadziłam. Mama byłaby jeszcze bardziej zszokowana, bardziej brałaby na serio żarciki moje i taty.
   Zdążyłam tylko o tym pomyśleć, a do domu weszli rodzice, którzy oczywiście od razu wzięli mnie na bok i zapytali się, kim jest człowiek, którego ze sobą przyprowadziłam. W tym momencie nie chciałam opowiadać o wszystkim, szczególnie o tym, że skłamałam, i wcale nie wyjechałam z Alanem.
   Po jakiejś godzinie spędzonej we czwórkę, stwierdziłam, że chcę w spokoju porozmawiać z Łukaszem na górze.
   - Muszę Ci coś opowiedzieć i się Ciebie poradzić - usiedliśmy na łóżku i zaczęłam mówić.
   - Trochę mnie przeraża i ciekawi, co to może być, zaczynaj, jestem bardzo ciekawy - zatarł ręcę, a swoje wielkie ślepia skupił na mnie.
   - Nie wiem, czy przejdzie mi to przez gardło. Cholernie źle mi z tym, co zrobiłam kilka dni temu. Tata ma rację. Pełnoletność, a dorosłość, to dwie, zupełnie inne rzeczy. -
   Czuję się jak idiotka, kiedy tylko o tym myślę. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej i zaczynam martwić się o opinię ludzi, którzy mnie nie znają. Boję się, że mogę tym zepsuć reputację mojego taty.
   - Blanka, nie zaczynaj mnie denerwować. Jesteś bardzo niestabilna i musisz zacząć panować nad swoimi uczuciami. Sama nie wiesz, czego chcesz, a co będzie Ci zbędne. Myślę, że Tobie są potrzebne wielkie zmiany. Nie te zmiany, które przychodzą z czasem, tylko te natychmiastowe -
   - Co masz na myśli, mówiąc o natychmiastowych zmianach? - zaciekawiłam się
   - Idź jutro do fryzjera, meble w pokoju przestaw, lub coś w nim zmień.  Otoczenie, z którym masz styczność na co dzień, przytłacza Cię. Poza tym, skoro mam widzieć się z Tobą, coraz częściej, to nie chciałbym oglądać wiecznie smutnej twarzy, tylko czasem zobaczyć szczery uśmiech -
   - Proszę Cię... przestań mnie tak czarować, zaraz wybuchnę - powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.    
   Po chwili wstałam, przysunęłam się do niego i zaczęłam całować. Odsunął mnie, kolejny raz zachowałam się jak idiotka.
~~~

Bo cuda dzieją się
Gdy wierzysz w nie
Gdyś pragnął ich
I o nich śnił
Więc może sprawisz je
Któregoś dnia
Gdy wierzysz w nie
Ze wszystkich sił
Wszystkich sił
Gdy zawsze wierzysz w nie

I w swej nadziei trwasz




wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział dziesiąty

   Jechaliśmy przed siebie. Nie widziałam niczego, prócz prostej drogi. Przez cały czas Łukasz łapał mnie za rękę, a ja ją zabierałam, wtedy uśmiechał się taki zrezygnowany, jednak ciągle próbował zrobić to jeszcze raz.

   Po jakichś siedmiu godzinach jazdy zajechaliśmy do gościńca, by Łukasz mógł się przespać, bo  ja w każdej chwili mogłam zasnąć..
   Weszliśmy do pokoju, który wynajęliśmy. Dwa łóżka, tak jak powinno być.
   Kolega bez zastanowienia tylko zdjął buty i położył się do łóżka, za to ja poszłam się jeszcze wykąpać. Pierwszy raz cieszyłam się tak bardzo z zimnego prysznica. Musiałam ochłonąć, coś we mnie drgnęło, było mi strasznie gorąco, jakbym siedziała w saunie, z której nie można wyjść.
   Nałożyłam bieliznę i koszulkę jeszcze na wilgotne ciało. Byłam trochę zmęczona, więc poszłam do łóżka, które było symetrycznie postawione do drugiego łóżka. Odwróciłam się do ściany, po chwili stwierdziłam, że jest niewygodnie i przewróciłam się na drugi bok. Nie mogłam już zasnąć bo ciągle się na niego patrzałam.  Znowu zrobiło mi się gorąco.
   Wstałam i otworzyłam okno.
   Znowu położyłam się odwrócona do ściany. Tym razem zasnęłam.
   Całkowicie zagubiona, bez tworzenia dalszej historii w swoim świadomym śnie, zwlekłam się z łóżka.
   Spojrzałam na Łukasza i wyszeptałam kilka słów na przeprosiny.
   Jeszcze spał.
   Wstałam i wyszłam przed gościniec, w którym się zatrzymaliśmy.
   Wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę i odpaliłam papierosa, wypaliłam kolejno trzy i poszłam ponownie do pokoju.
   - To w którą stronę ruszamy? - zapytał gdy wróciłam. Byłam zdziwiona, że tak mało spał.
   - Łukasz to nie jest dobry pomysł byś jechał ze mną - odpowiedziałam skrępowana. Głupio mi było. Czułam, że go wykorzystuje. W tej chwili żałuję, że nie wyszłam później z domu.
   - Myślisz, że puszczę Cię gdzieś samą? - przysiadł obok.
   - Na to liczyłam - przekręciłam oczami
   - Martwię się. Nie będziesz jeździła sama po świecie. Prędzej czy później skończą Ci się pieniądze, albo co gorsza coś Ci się stanie. Masz zamiar wrócić do domu? Co z Twoją szkołą? Co z rodzicami? - na chwilę się zaciął, spojrzał na mnie, potem odwrócił wzrok i niepewnie dodał.
   - Oraz chłopakiem.. -
   - Najpierw trzeba ich mieć, żeby myśleć nad tym co z nimi. Przemyślałam wszystko. To nie jest tak, że uciekam na stałe. Chcę spędzić wakacje na wyjazdach, pracując tu i tam, zarabiać na tą swoją podróż - zaczęłam się tłumaczyć.
   - Głupia jesteś. Przestań myśleć tylko o sobie, Ty pieprzona egoistko - uniósł się
   - Może i jestem tą egoistką, ale bez względu na wszystko bardzo się cieszę, że byłeś na drodze.      
   Wczorajszy wieczór był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Ostatnio Cię rozpamiętywałam - sama nie wiem po co o tym mówię, wychodzę tylko na idiotkę. Moje uczucia są idiotyczne. Panuje we mnie chaos.
   - Ta.. - mruknął pod nosem
   - Cieszę się, że mogłam Cię spotkać ponownie. Bez względu na wszystko, zawsze będę o Tobie pamiętała - wyznałam
   - To fajnie - burknął
   - Zajebiście - odpowiedziałam tym samym tonem.
   Wyszłam z pokoju.
   Chwilę później wróciłam. Zaczęłam pakować rzeczy, które były wyjęte. Zamknęłam torbę i wyszłam drugi raz.
   - Telefon - usłyszałam przez drzwi jego głos
   Ponownie wróciłam.  Zabrałam telefon z łóżka i położyłam w tym samym miejscu pieniądze za wynajem pokoju i benzynę
   - Pieniądze - usłyszałam, gdy trzeci raz już wyszłam z pokoju. Dokładnie wiedział za co były.
   - A panienka co taka prędka? - zapytała właścicielka
   - Spieszę się na autobus - odpowiedziałam i pobiegłam w stronę, której nie znałam.
   Po godzinie marszu byłam całkowicie zrezygnowana.
   W pobliżu nie było żadnego przystanku, dosłownie niczego, samo pole.
   Przeszłam jeszcze kilka metrów i zaczął padać deszcz.
   - No super, jeszcze tego brakowało - powiedziałam sama do siebie.
   Rzuciłam torbę na drogę i zaczęłam w nią kopać.
   Nie wiem w jakim jestem miejscu, nie ma żadnych znaków, dziura.
   Znowu zaczęłam iść.
   - I co? Dalej będziesz szła wzdłuż bez celu? - zatrzymał się obok
   - Tak - burknęłam i przyspieszyłam
   - Deszcz pada - jechał wolno obok i mówił
   - Widzę - odpowiedziałam i zawróciłam w drugą stronę
   - Blanka uspokój się. Nie zachowuj się tak nieodpowiedzialnie! - zostawił auto na poboczu i poszedł za mną.
   - Zostaw mnie! - odwróciłam się, wykrzyczałam mu to w twarz.
   Nic nie powiedział.
   Podszedł bliżej, złapał mnie za rękę, przysunął do siebie i pocałował.
   - A teraz posłuchasz się i wsiądziesz do auta? - przez załzawione oczy patrzyłam w jego stronę.    

   Zagubiłam się.
   - Proszę? - wyjąkał
   Wciąż trzymał mnie za rękę, kiwnęłam głową, otworzył drzwi od strony pasażera i grzecznie mnie zaprosił.
~~~

A ja
A ja bez ciebie
Niczym kwiat bez rosy
Listy twe są czarne
Zwłaszcza po północy

A ja
A ja bez ciebie
Jak drzewo bez liści
Jednak znów nie zasnę
Już mi się nie przyśnisz

A ty
A ty beze mnie?
Co się jutro stanie
Sen przyjść nie chce miła
Znów piąta nad ranem

piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział dziewiąty

   A może czas już zacząć na nowo?

   Może popełniłam największy błąd w swoim życiu? Jestem tutaj i nie zamierzam się poddawać.
Chwile mojej słabości zostały zastąpione spokojem i błogością, co zdecydowanie pomogło pogodzić mi się z każdą wyrządzoną mi krzywdą.

   Matka z dnia na dzień zmienia swoje zachowanie.
   Raz jesteśmy blisko, a raz daleko.
   Raz mówi mi jaka jestem wspaniała, a raz mówi, że byłoby lepiej, gdybym nie pojawiła się na tym świecie.

   Codziennie przychodzi Alan. Widzę jak bardzo się stara, jednak nie chcę powtarzać czegoś, na co po prostu nie mam ochoty.

   Chcę zmienić swoje życie. Postanowiłam wyjechać.

   Teraz należałoby powiedzieć gdzie się wybieram, jak tam będzie, czy spełniam swoje marzenia i takie tam.
   A więc... Nie wiem dokąd jadę. Mam ochotę wybrać się w podróż autostopem, ze swoimi drobnymi oszczędnościami i może jeszcze zarobię podczas tej podróży.

   Może wrócę, a może i nie wrócę. Wszystko zależy od tego, czy będę tęskniła i żałowała, że tak postąpiłam. Trzymajcie za mnie kciuki.

   To nie jest coś w stylu ucieczki. Chcę się oderwać od rzeczywistości i od tej monotonności.

   Jestem bardzo zmienną osobą.
   Przez długi czas lubię stać w miejscu, a potem mieć całkiem inne życie, zmieniać się tak jak światła, czerwone - pomarańczowe - zielone.
   Nikt mi nie zabroni zmienić siebie.
   Nie chcę być dla kogoś. Chcę być zdana na siebie i robić to, co mi się podoba.

   A jeśli chodzi o marzenia.
   Tak, w pewnym sensie jest to spełnienie jednego mojego marzenia.
   Zawsze chciałam podróżować, jednak nie sama.
   Boję się tego, co może mnie spotkać na drodze.
   Obawiam się ludzi, których spotkam.
   Zrobiłam listę, co będzie dobre w tej podróży, a co złe, oczywiście więcej punktów było ZA.
   W końcu będę sama, poznam nowe osoby, przeżyję przygodę swojego życia.
   Może jestem tylko dziewczyną, która lekkomyślnie podejmuje decyzje, jednak teraz jestem absolutnie pewna, że chcę to zrobić.

   Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do dużego, podróżnego plecaka.

   Myślałam teraz tylko o tym, co będę robiła, gdzie będę spała, co jadła, jak ludzie mnie odbiorą..

   Poczekałam, aż rodzice zasną.
   Ukradkiem wyszłam z pokoju i zostawiłam im kartkę w kuchni na blacie, gdzie napisałam.

   "Wyjeżdżam na kilka dni z Alanem i jego rodzicami, buziaki Blanka"

   Spokojnie, wcześniej ustaliłam wszystko z Alanem. Dla niego powiedziałam prawdę. Powiedział, że skoro tego potrzebuje, to nie będzie stał mi na drodze. Życzył powodzenia i się pożegnaliśmy.
Nie wiem dlaczego, ale mam nadzieje, że to było nasze ostatnie spotkanie.

   Szłam wzdłuż ulicy.
   Myślałam, by może pierw pojechać pociągiem, a dopiero potem narzucać się ludziom.
   Wybrałam pociąg, ponieważ chciałam jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.

   W drodze na stacje podjechał do mnie samochód.
   Próbowałam uciekać, jednak mężczyzna otworzył okno i spytał.

   - Gdzie się wybierasz? - Nie odwróciłam się, nie chciałam widzieć twarzy człowieka, bałam się. Kto by się nie bał, gdyby późnym wieczorem zatrzymało się przy nim czarne auto.
   - Blanka? - powiedział pytająco.
W tym momencie się przeraziłam. Przecież dokładnie znałam ten głos.
Powoli się odwróciłam.
   - Wyszłam sobie na spacer - skłamałam
   - Z tym ogromnym plecakiem w stronę stacji? To nie podobne do Ciebie. Dlaczego kłamiesz? - wysiadł z samochodu i stanął na przeciwko.
   - Jadę do ciotki - ponownie skłamałam.
   - Przecież to nic złego. Coś czuję, że nadal kłamiesz - podszedł jeszcze bliżej i swoją dłonią odwrócił moją głowę, tak bym mogła na niego spojrzeć.
   - Nadal masz mój medalik - dodał po chwili
   - Chcę się stąd wyrwać - wykrztusiłam z siebie.
   - Gdzie byś chciała pojechać? - uśmiechnął się.
   - Jak najdalej - odpowiedziałam.
   - No to ruszajmy - otworzył drzwi od samochodu zapraszając mnie.

   W tym momencie nie wiem, czy jestem bardziej szczęśliwa, czy może zszokowana.
~~~

Tego roku głód doświadczeń przeszedł w inny stan
Utopiłem znów w tym bagnie jej balsamowy świat
Izolacja alienacja niewyraźny sposób bycia
Chciałem zrozumieć wolność a umieram z przepicia
Błąkam się gdzie popadnie gdzie poniesie mnie noc
I tak do rana nie zasnę w mojej krwi biała moc
Taki czas gdy brak jutra ale jest za to teraz
Krzyczę głośno do ściany że po prostu umieram

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział ósmy

   Ostatniego dnia pobytu nad jeziorem, ponownie wybrałam się w tamto miejsce. Byłam bardzo zaskoczona widokiem chłopaka siedzącego na małej skałce, wpatrującego się w dal.

   - Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś Cię spotkam - odwrócił się i uśmiechnął.
   - Głupio by było się nie pożegnać - przysiadłam się, a on mnie objął.
   - Może to dziwne, ale się stęskniłam - miałam tego nie mówić, ale uznałam, że lepiej powiedzieć o swoich uczuciach, niż potem żałować, że nie wykorzystało się swojej szansy w stu procentach.
   - To wcale nie jest dziwne, bo ja też się stęskniłem. Zawsze sądziłem, że warto mówić o uczuciach, ale to uczucia powinny przemawiać przez czyny -

   Chciałam zapytać, bo skoro tak sądzi, to dlaczego robi co innego, jednak chwilę później mocno mnie przytulił i szeptał, że mnie już nigdy nie wypuści.

   Chciałabym posiedzieć z nim do późnego wieczora, przeprowadzić chociaż jeszcze jedną tak długą rozmowę. Czuć się bezpiecznie.

   - Będę już wracała, któż wie co tam Alan wyrabia - powiedziałam zmartwiona i bez żadnego pożegnania uciekłam.

   Weszłam do domku, a tam trwała impreza. Wiedziałam, że coś się stanie. Jednak niepotrzebnie wracałam.
 
   - Alan co jest? Przecież mamy niedługo wyjeżdżać, a Ty organizujesz jakieś imprezy - złapałam go za ramię i nachalnie do siebie odwróciłam.

   - A co Ci do tego? - zapytał.

   Stanęłam jak wryta, nie wiedziałam co zrobić. Najchętniej uderzyłabym go w twarz. Powstrzymałam się i usiadłam na kanapie.

   - Co jest mała? - po chwili usiadł obok i ponownie  zadał mi pytanie.
   - Nic - odpowiedziałam
   - Ty absolutnie nic już nie czujesz - dodałam po chwili
   - Myślisz, że naprawdę ja już nic nie czuje? Ha! Czuję głód i zapach wódki, a teraz daj mi spokój, bo chcę się jeszcze trochę pobawić. W końcu mam normalne towarzystwo, a nie jedynie sztywną dziewczynę - szturchnął mnie i odszedł.

   Jak ja mam być z nim szczęśliwa? Jak ja mam w ogóle z nim być, skoro on się tak zachowuje?  Nie potrafię sobie go odpuścić.

   Wstałam i wyszłam.
   Zapłakana pobiegłam w dobrze znane mi miejsce.
   Bo gdzie miałam iść? Tylko tam czułam się bezpiecznie.
   Był tam jeszcze.

   - Ejejejej, Malutka co jest? - zapytał, gdy mocno wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Z sekundy na sekundę coraz bardziej płakałam.

   - Nie chcę trafiać na ślepo, ale sądzę że chodzi o Alana -
   - Tak... - Cicho potwierdziłam, a potem opowiedziałam wszystko.

   Był zniesmaczony całą tą historią. Zresztą kto by chciał, żeby chłopak w taki sposób się odzywał?
Wiadomo, że jest pijany, może coś złego powiedzieć, ale to przesada!

   - Nie mam zamiaru już tego wysłuchiwać. Przepraszam Blanka, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Ciekawe czy on byłby zadowolony, gdybyś coś takiego zrobiła - uniósł się
   - Nie mogłabym nic takiego zrobić... W sumie nawet nie miałabym odwagi -
   - Nie milcz, kiedy dzieje się krzywda. Dobrze, że mi o tym powiedziałaś -
   - Powiedziałam o tym praktycznie obcemu chłopakowi, którego imienia nawet nie poznałam, pięknie - wywróciłam oczami
   - Widocznie można ufać tylko obcym. Masz chociaż pewność, że nie wygadam się nikomu bliskiemu - Stwierdził
   - A komuś innemu powiesz? - zapytałam podchwytliwe pytanie
   - Nie... Nie chwytaj mnie za słówka kochanie -
   - Nie mów tak do mnie -
   - No dobrze, nie obrażaj się.. -

   Siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
   Ponownie się rozpłakałam.

   Tym razem nikt się nie przytulał. Kolega popatrzał mi głęboko w oczy i namiętnie  pocałował. Był dla mnie w tym momencie jedyną osobą, która mnie zrozumiała i która wskoczyłaby za mną w ogień.  Byłam na tyle głupia, że odwzajemniłam pocałunek.

   - To było nie na miejscu - powiedziałam odsuwając głowę
   - Może... Ale czy to ma jakieś znaczenie? Takie chwile nie zdarzają się codziennie. Nie codziennie mam Ciebie przy sobie i nie codziennie mogę zrobić coś, o czym myślę dniami i nocami - wyznał
   - A więc, myślałeś o mnie - stwierdziłam, a na moich ustach pokazał się lekki uśmiech. Może i lekki, ale za to szczery.
   - Myślałem o Tobie ciągle. Jestem zazdrosny o Twojego chłopaka. Ma z Tobą zbyt dobrze, a na to nie zasługuje. Nazywam się Łukasz, bo jeszcze nie wspomniałem -
   - Jestem Blanka, ale to już wiesz -

   Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Czułam się strasznie głupio. Jednak nic nie stanęło na przeszkodzie byśmy się wymienili numerami i czule pożegnali.
   Nie chciałam tego.
   Tak bardzo tego nie chciałam.
   Tylko teraz nie wiem, czy bardziej nie chciałam wracać do Alana, czy zostawiać Łukasza.
~~~

Well I jumped into the river 
Too many times to make it home 
I'm out here on my own, an drifting all alone 
If it doesn't show give it time 
To read between the lines 
'Cause I see the storm getting closer 
And the waves they get so high 
Seems everything We've ever known's here 
Why must it drift away and die 

I'll never find anyone to replace you 
Guess I'll have to make it thru, this time- Oh this time 
Without you 

I knew the storm was getting closer 
And all my friends said I was high 
But everything we've ever known's here 
I never wanted it to die


środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział siódmy

   - Okropnie wyglądasz - pierwsze co zrobiłem, to skomentowałem jej wygląd.
   - Nie powinno Cię to obchodzić, wyglądam jak chcę - rzuciła oschle i usiadła na kanapie.

   Przyłączyłem się. Nie powinienem mówić, że okropnie wygląda. Źle to sformułowałem. Chodziło o to, że raczej źle śpi, bo ma wory pod oczami, jest cała blada, nie malowała się.

   - Jednak obchodzi. Coś się stało? - zapytałem.

   Miałem nadzieje, że zaraz rzuci mi się w ramiona, zacznie płakać, opowiadać o wszystkim. Jak zwykle się myliłem.

   - Nie chcę, żebyś tu przychodził - wzruszyła ramionami
   - Blanka, zależy mi na Tobie - położyłem rękę na jej ramieniu, w mgnieniu oka zsunęła ją.
   - Daj spokój.... - nie zdążyła dokończyć, bo na dole pojawili się jej rodzice. Byłem zdziwiony, że we dwójkę. Przecież jej mama ich zostawiła. Wróciła po takiej ilości czasu?
   - Alan! Jak miło Cię widzieć - przywitała się ze mną jej mama.
   - Panią również - uśmiechnąłem się.

   Tak szczerze, to czułem, że jej ojciec za mną nie przepada i wybrałby jej najchętniej innego chłopaka. Za to jej mama zawsze mnie akceptowała. Traktowała jak własnego syna. Może to szczeniacka miłostka, ale coraz częściej myślę, by ułożyć sobie z nią życie.  Przez kilka dni układałem sobie wszystko w głowie. Widywałem się z jej znajomymi, opowiadali mi o tym, jak im wcześniej pomagała. Jak to zawsze myślała o wszystkich, a nie o sobie. Chyba nadszedł właśnie czas, w którym wybuchła i to się zmieniło.
 
   - Blanka miło, że jednak wróciłaś na noc do domu, a nie siedziałaś u jakiegoś Dawida, Daniela i Kuby - podeszła do niej, próbowała przytulić się, jednak ona ją odepchnęła.
   - Nadal mówisz o tych trzech, żeby kogoś zdenerwować - szepnąłem do niej. Uderzyła mnie ręką w głowę. Kazała się zamknąć.
   - Uu, ktoś tu się zaraz pogniewa - Tak naprawdę chciałem z nią porozmawiać sam na sam.
   - Lepiej zabierz ją na górę, bo rozniesie wszystko - tak myślałem, że to nadal działa na jej mamę. Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do pokoju.
   - Boże, jesteś największym idiotą, jakiego w życiu spotkałam - rzuciła się na łóżko. Usiadłem obok i zacząłem ją głaskać.
   - Zostaw mnie  - wycelowała ręką, złapałem ją w połowie, zgiąłem.
   - To boli! - krzyknęła
   - Nie wyrywaj się, bo będzie bolało jeszcze bardziej - zagroziłem.
   - Proszę, puść mnie - powiedziała tak, jakby miała za chwilę się rozpłakać. Nie mogłem już tak dłużej. Puściłem ją, ale chwilę później złapałem w talii i przyciągnąłem do siebie. Próbowałem spojrzeć jej w oczy, jednak odwróciła głowę. Próbowałem ją pocałować - opierała się.
   - Naprawdę tak bardzo mnie nienawidzisz? - usiadłem na łóżko i westchnąłem
   - Nie... Po prostu nie chcę, żeby cokolwiek między nami było. Nie chcę powtarzać tego w kółko -
   - No dobra... Rozumiem - powiedziałem zrezygnowany.
   - Pójdę już - dodałem. Nic nie odpowiedziała, wzruszyła ramionami, a ja wyszedłem.
 
   - Wychodzisz już? - zdziwiła się jej mama
   - Tak, niestety - uśmiechnąłem się niezbyt szczerze
   - Coś się stało? - zapytała
   - Nie - skłamałem, pożegnałem się i wyszedłem.

   Ponownie narobiłem sobie nadziei.
   Ponownie się nie udało.
   Ponownie wracam sam.
   Ponownie będę całą noc myślał o tym, jaki błąd popełniłem.
   Ponownie będę chciał odwrócić czas i zacząć to spotkanie od nowa.
   Ponownie wyszedłem na kretyna.
~~~

Czemu cię nie ma na odległość ręki? 
Czemu mówimy do siebie listami? 
Gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata 
Gdy to usłyszysz - będzie środek zimy 

Czemu się budzę o czwartej nad ranem 
I włosy twoje próbuję ugłaskać 
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów 
Jest tylko blada nocna lampka 
Łysa śpiewaczka 


niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział szósty

   - Blanka, jesteś idiotką... Ja bym się w jej ramiona rzuciła na Twoim miejscu. Czemu jesteś taka zła, że wróciła? Dlaczego nie chcesz tego zaakceptować? - ciągle mnie męczyła pytaniami
   - Nie było jej wtedy, kiedy akurat była potrzebna. Nie potrzebuje teraz matki, potrzebowałam jej wtedy - wywróciłam oczami
   - Chodzi o Alan? O to, że sypiał z kim popadnie i o to, że Cię zmuszał do wszystkiego, a Ty nie potrafiłaś odmówić? Hm? Tak? Mieszasz ją w sprawy ze swoim chłopakiem? Sama powinnaś je rozwiązywać... To był Twój związek, a nie jej! - zaczęła mnie pouczać
   - Nie o to chodzi... - zamknęłam oczy, a następnie położyłam na twarz ręce, by zrobić gest typu "ja pierdole, dość"
   - To o co chodzi? -

*
   Niezwykle pamiętne chwile. Gdy siedziałam z tym człowiekiem nad małym jeziorkiem, czułam się w końcu doceniona. Zaufałam mu i spędziłam najlepsze chwile w swoim życiu.
   Było to dokładnie rok temu, wtedy kiedy moja mama wyjechała, a ja spędziłam pierwszy tydzień wakacji z Alanem w domku letniskowym jego rodziców.

   - Sądzisz, że mogłabyś oszukać swojego chłopaka? - zadał kolejne pytanie
   - Nie mogę mu ufać, to wiem na pewno. Jestem tylko marionetką, którą może się bawić. Jestem jak  piesek, którego zawołasz, a on przybiegnie. Spędziłam z nim tyle czasu, że mogę spokojnie powiedzieć, że mogłabym go oszukać i okłamać, zresztą sam mnie tego nauczył, więc raczej by się nie zdziwił - trudno było odpowiadać na jego pytania. Był jedyną osobą, której się otworzyłam. Powiedziałam całkowitą prawdę.
   - Gdyby zdarzyła się okazja, poszłabyś do łóżka z innym? - postawił łokieć na swojej nodze, a potem podparł podbródek pięścią.
   - Nie - stanowczo odpowiedziałam
   - To dobrze - posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam.
   - Dlaczego? - tym razem to ja zadałam mu pytanie
   - Pozostawię to dla siebie - odwrócił głowę w drugą stronę
   - Jak Cię przekonać,  żebyś odpowiedział na to pytanie? - podsunęłam się bliżej i odwróciłam jego głowę, tak by mógł na mnie spojrzeć.
   - Nie musisz mnie przekonywać, a tym bardziej zmuszać. Jak będę chciał to Ci powiem - objął mnie, a chwilę później mocno do siebie przytulił.
   - Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego człowieka jak Ty -
   - To znaczy jakiego? -
   - Jak będę chciała to Ci powiem - szyderczo się uśmiechnęłam.
   - O Ty! - odepchnął mnie od siebie.

   Chwilę później usiadł na mój brzuch i zaczął łaskotać.

   - Zejdź ze mnie, nie jesteś taki malutki - próbując go zepchnąć, mówiłam oburzona
   - Chciałabyś, teraz się mnie nie pozbędziesz już nigdy, rozumiesz? Nigdy! - wykrzyczał mi to w twarz przez zaciśnięte zęby.
   - Ochłoń - zaproponowałam.

   Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a chwilę później zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Serce biło szybciej, nie wiedziałam co robić.

   - Blanka! - usłyszałam z daleka głos Alana. Na pewno mnie szukał. Powiedziałam, że idę się tylko przejść. Mój kolega spanikował i uciekł.

   Wstałam i zaczęłam iść w stronę domku. Z naprzeciwka szedł Alan. Gdy mnie zobaczył zaczął biec. Przytulił mnie i zaczął wypytywać.

   - Gdzie Ty byłaś tak długo? - złapał mnie za rękę i udaliśmy się do domku.
   - Spacerowałam - włożyłam rękę do kieszeni. Między palcami plątał mi się łańcuszek, który ofiarował mi nowy kolega. Nawet nie znam jego imienia. Wiemy o sobie wiele, a nie znamy swoich imion.
   Byłam zaskoczona, kiedy Alan ucieszył się na mój widok. Dawno się tak nie zachowywał.

   Przed wejściem do domku, otworzył drzwi, a potem mnie wniósł do środka.
   - Jesteś moją damą - po tych słowach namiętnie mnie pocałował. Jednak to nie trwało długo. Chwilę później rzucił mnie na łóżko i zaczął rozbierać.
   - Alan jestem zmęczona dzisiaj, dużo spacerowałam - podniosłam się i odmówiłam.
   - Odpoczywaj, ja się Tobą zajmę - puścił mi oczko, a potem ponownie leżałam. Robił już co chciał.

   Jestem jego marionetką, którą może sterować. Może z nią robić co chce, bo należy do niego. Nie potrafię się sprzeciwić. Nawet gdy próbuję, nigdy mi nie wychodzi. Nie mam własnego zdania. Wszystko muszę robić tak jak sobie życzy. Dla większości jest Królem Świata, a dla innych zwykłym pacanem. Wliczam się chyba do tych drugich. Nie muszę być najlepsza w czymś, lecz chciałabym zrobić w końcu coś po swojemu.

   Koniec zabawy. Alan zasnął, a ja ponownie wyszłam.

   Usiadłam w tym samym miejscu, w którym siedzieliśmy wcześniej. Wyjęłam z kieszeni łańcuszek. Oglądałam go z wielkim skupieniem. Był prosty, w końcu należał do mężczyzny.

   Rozpięłam, założyłam na szyję, zapięłam.
   Głośno westchnęłam i odeszłam.
   Przez następne dwa dni go nie widziałam. Ciągle przychodziłam w miejsce, w którym wcześniej siedzieliśmy. Czekałam na niego. Potem pomyślałam, "No halo Blanka, jesteś idiotką. Jak możesz czekać na kogoś, z kim rozmawiałaś kilka godzin. Na kogoś, komu jesteś obojętna. Myślisz, że on z dupy przyjdzie i powie Ci, jaka to jesteś dla niego ważna? Ten facet nie jest taki jak Ty. Nie poczuł nic podczas pierwszej rozmowy. Co Ty sobie wyobrażasz? Przeceniłaś się, znowu.."
*                                                                  
   
- O nic  - po kilku minutach ciszy odpowiedziałam i wyszłam bez słowa.

   Znowu założyłam słuchawki, puściłam jedną z ulubionych piosenek i poszłam do domu.

   Wchodząc, nikogo nie zastałam. Pierwsza myśl - zabili się wzajemnie. Druga - śpią. Trzecia - są u jakiegoś nocnego adwokata. Czwarta - nie chcą tak okropnej córki jak ja.

   Zdjęłam buty, usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakieś głupie seriale.  Oczywiście niczego nie obejrzałam, bo od razu zasnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon.

   - Halo - odebrałam nie sprawdzając wcześniej kto to.
   - Idziesz na spacer? - zapytał
   - Nie mam ochoty. Jestem zmęczona, niedawno wróciłam - usiadłam
   - A mogę wpaść do Ciebie? -
   - Jak chcesz, pa - powiedziałam oschle i się rozłączyłam. Nie myślałam o tym, o co przed chwilą zapytał. Miałam tylko głęboką  nadzieje, że nie przyjdzie.
Myliłam się, bo po chwilowej drzemce do drzwi nastało pukanie.
~~~

I only want you, no
And now I won't let you go

And he let, yeah he let her go
Right on the streets where the creatures are born
And she knows him oh so well
Just enough to know he hates her

środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział piąty

   Minęło kilka dni, pozbierałam się. Zrozumiałam od razu jak wielki błąd popełniłam.

   Pierwsze co zrobiłam, gdy przestałam płakać, to zadzwoniłam do Kingi, by się z nią spotkać. Jeszcze tego samego wieczoru wyszłyśmy na spacer. Opowiedziałam jej wszystko i przeprosiłam. Było mi cholernie przykro i głupio. Naprawdę zachowałam się jak dziewczyna do towarzystwa. Zamiast udowodnić, że nie jestem taką osobą, to oczywiście zachowałam się, jakbym nią była.
Myślałam nad tym, czy przeprosić Bartka. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam, bo właśnie za taką osobę mnie wziął. Nie powiem, że nie czuję się głupio, jednak na jego miejscu czułabym się jeszcze bardziej głupio, z powodu tego, że obraził kobietę.
 Mawiają, że kobieta powinna być w łóżku dziwką, że to jest najlepsze, co może przytrafić się facetowi, może i to prawda, lecz wolałabym, żeby tak mówił do mnie narzeczony podczas seksu. Zresztą jaka ze mnie kobieta, skoro w niektórych przypadkach, nie potrafię się szanować.

   Wyszłam do ogrodu, gdzie w tym momencie siedział mój ojciec.  Usiadłam obok, nie wiedziałam, czy mogę z nim o czymś porozmawiać, był na mnie zły. Zły za to, że zostawiłam chłopaka, który w jego oczach był dla mnie idealny.

   - Chciałabyś się wyprowadzić? - przerwał ciszę
   - Skąd to pytanie? - podejrzliwie spytałam
   - Dostałem nowe stanowisko - oświadczył
   - No i co z tego? Nigdzie nie jadę - odpowiedziałam sucho
   - Córka, jedziemy... - wywrócił oczami
   - Naprawdę nic Cię tu nie trzyma? - spytałam z wielkim wyrzutem
   - Blanka naprawdę! Gdyby coś mnie tutaj trzymało, to nawet nie chciałbym słyszeć o takiej propozycji - próbował mnie uspokoić
   - Urodziłam się tutaj i mieszkałam przez osiemnaście lat. Nie mam zamiaru tego tak zostawiać - usiadłam na sofie i się rozpłakałam
   - Nie zostawię Cię tutaj samej - przytulił mnie do siebie.
   - Może przyszedł czas na to, abym w końcu zaczęła żyć samodzielnie? Nie mogę do końca życia być pod Twoim dachem - zaproponowałam
   - Jesteś moją córką, więc możesz. Poza tym jesteś pełnoletnia, a nie dorosła. Popełniasz błędy, jeszcze nie czas na to, abyś się usamodzielniła - po tych słowach zadzwonił dzwonek. Nikogo się nie spodziewaliśmy. Tata wstał i ruszył w stronę drzwi. Z ciekawości poszłam za nim.

   Gdy otworzył, oboje ujrzeliśmy dobrze nam znaną kobietę.
   Weszła, przywitała się.
   Siedzieliśmy wszyscy w ciszy.
 
   Po krótkim czasie wstałam, wzięłam telefon i pokierowałam się w stronę wyjścia.

   - Gdzie idziesz? - zawołał za mną ojciec
   - Do chłopaka - puściłam mu oczko. Wiedział, że chcę zrobić jej na złość.
   - Którego? - odwzajemnił gest. Widać, że także chce ją zaszokować i zezłościć.
   - Do Dawida - ponownie skłamałam
   - Miłej zabawy, tylko tym razem się zabezpieczcie. Nie chcę ponownie Cię wozić po innych krajach, żeby legalnie dokonano aborcji - zaśmiałam się w sobie.
Nigdy nie sądziłam, że usłyszę takie słowa od własnego ojca.
   - Nie ma sprawy. Nie wiem czy wrócę na noc. chcę odwiedzić jeszcze Daniela i Kubę -
   - Oczywiście córcia, ale nie szalej za bardzo - pocałował mnie w głowę i wyszłam.

   Tak naprawdę poszłam na długi spacer z nadzieja, że spotkam kogoś znajomego.

   Po dwóch godzinach spaceru, postanowiłam zajść do Kingi.
Nie mogłam plątać się po mieście bez celu.
Zawsze to lubiłam, jednak powoli zaczynają mnie nudzić samotne spacery.

   - Cześć Kinia - przytuliłam się do niej w drzwiach i zaczęłam płakać.
   - Jezu... Blanka! Co Ty znowu narobiłaś? - zaczęła panikować.
   - Moja matka wróciła - powiedziałam prosto z mostu.
   - Wejdź.. -
~~~

Will I lose my dignity
will someone care
will i wake tomorrow
from this nightmare


niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział czwarty

   Przechodząc obok jej sypialni, usłyszałem cichy szloch. Lekko zapukałem i wszedłem.
   - Wydaje mi się, że nie pozwoliłam nikomu wejść, szczególnie Tobie - rzuciła oschle.
Podszedłem i ją przytuliłem. Odepchnęła mnie, wpadła w histerie. Nie pozwoliłem jej na to, przytuliłem ją ponownie i pocałowałem w głowę.

   - Naprawdę jestem taka beznadziejna? - zapytała. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie lubię rozmawiać na takie tematy, jednak dla niej zrobiłbym wszystko.
   -Nie jesteś beznadziejna, jesteś zagubiona, nie wiesz co ze sobą zrobić - rozpłakała się jeszcze bardziej. Nic już nie mówiła. Przytuliłem jej mocniej i pozwoliłem się wypłakać.

   Kiedy się uspokoiła, zacząłem rozmowę.
   - Nie powinnaś tak robić - doradziłem
   - Jak? - zapytała bez żadnych emocji
   - Nie powinnaś sprowadzać do domu facetów, których znasz raptem jeden dzień. W dodatku czuć od Ciebie alkohol. Jesteś poważna? Wiesz co się mogło stać? - podniosłem trochę ton.
   - A może tego chciałam? Nic o mnie nie wiesz.. - mówiła przez zaciśnięte zęby
   - Mylisz się. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz - kiwnąłem kilka razy przecząco głową. Nic nie odpowiedziała. Podeszła do okna i wypatrywała przez nie.

   Nigdy nie dałem jej odczuć, że jest dla mnie najważniejsza.
   Nie potrafiłem odwzajemnić tego, co czuła. Dobra, potrafiłem... Raczej można powiedzieć, że nie potrafiłem tego pokazać. Nie jestem osobą, która mówi otwarcie o swoich uczuciach. Udaję obojętnego, jest mi z tym łatwiej.

   Wiem, że jest wspaniałą osobą. Co bym nie zrobił, to zawsze ją skrzywdzi. Dotychczas nie przejmowałem się jej uczuciami. Nie umiałem zapanować nad własnymi emocjami. Idąc do kolejnej, myślałem, że robię dla siebie dobrze i nie patrzyłem na opinie kogoś innego.
Minął dzień, a ja siedziałem tu, gdzie siedzę w tym momencie i przepraszałem.
Nie mogłem z nikim innym rozmawiać, tak jak z Blanką. Nigdy nie pozwoliłem jej odejść.
   Kilka dni temu, siedziałem wieczorem i rozmyślałem nad tym, czy jest jej ze mną dobrze. Odpowiedź była najprostsza na świecie - oczywiście, że nie. Kiedy przyszła i oznajmiła, że z nami koniec, w duchu się ucieszyłem. Ucieszyłem się, bo wiedziałem, że przestanie z mojego powodu cierpieć. Już po godzinie, zorientowałem się, że jest dla mnie najważniejsza i tak naprawdę nie potrafiłbym bez niej funkcjonować.
   Gdybym dał jej miłość, uczucie bezpieczeństwa, tak jak obiecywałem na początku, na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej.
 
   Nie potrafię sobie wybaczyć, że wypuściłem ją tamtego wieczoru z domu. Nie potrafię sobie wybaczyć tego, że byłem dla niej oschłym egoistą, że liczyłem się tylko z własnymi pragnieniami. Po prostu ją wykorzystałem - i to jest chyba najgorsze. Wykorzystałem osobę, którą kocham. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułem. Jeszcze nigdy nie uświadomiłem sobie, że jestem, aż tak wielkim idiotą. Zniszczyłem całe dobro, które w niej było. Mam nadzieje, że da się coś jeszcze uratować.
Nie każdy może wierzyć w moją przemianę. Sam nie wierzę, że stało się to w tak krótkim czasie.

   Człowiekowi trzeba dać drugą szansę. Ta... Moja druga szansa miała miejsce ponad 30 razy. Nie dało mi to do myślenia. Dopiero, gdy przekroczyła próg, zrozumiałem, że to tak nie może się skończyć. Potrzebuję jej, tak bardzo jej potrzebuje....

   - Co tam widzisz? - przerwałem ciszę. Spojrzała się na mnie z grymasem i ponownie odwróciła wzrok. Podszedłem, wziąłem jej rękę i złożyłem na niej delikatny pocałunek.
   - Przepraszam za wszystko - szepnąłem, przytuliłem ją i wyszedłem.
Idiota...

   Wróciłem do domu, rozwaliłem cały pokój.
   Nie panuję nad agresją, ona jest tego dowodem.  Nieraz podniosłem na nią ręke.
   Można powiedzieć, że jestem cipa, a nie facet.. Nie obrażę się za to.

   Rodzice mają czasami rację. Gdyby mieli córkę, pewnie nie byliby wszędzie wzywani, poradziłaby jakoś sobie. Nie wiem jak to jest być kobietą i w sumie nie chcę wiedzieć. Jestem ich synem i mają to zaakceptować.  Jak widać - szybko zmieniam zdanie.

   Nie powinienem zostawiać tak Blanki.
   Każdy miał rację. Mogłem bardziej ją docenić.
   Nie docenisz, póki nie stracisz - to powiedzenie idealnie sprawdza się w tym przypadku.
   Pierwszy raz w życiu dobiła mnie jakaś sytuacja.
   Dostałem silnego kopa w dupę. Jednak czy będę w stanie to wszystko naprawić? Czy naprawdę się zmienię? A może to jest tylko chwilowe? Może powinienem szukać kogoś innego? Wątpię, chcę moją ukochaną. To ta jedyna, dla której zrobię wszystko.
~~~
Patrz pod nogi albo upadniesz, 
Zachowujesz się jakbyś wszystko wiedział,
Tak, robiłem tak,
byłem taki, nadal trochę taki jestem

Możesz myśleć, że znalazłeś tą jedyną
Dopóki Twe serce nie zostanie rozdarte i podarte
Tak, czułem się źle, czułem się tak, nadal trochę się tak czuję

Ale nie szukam odpowiedzi
Nie szukam prawdy
Mówię tylko przez głośnik
Bo to wszystko czego się nauczyłem

Użyj swego rozumu i spraw, żeby mówił
Ponieważ w tym świecie to wszystko, co masz
I my wszyscy spadamy na dół z najwyższych chmur do najniższego gruntu.

Samotność jest najgorsza ze wszystkiego
Kiedy nie masz do kogo zadzwonić
Czując się trochę smutno kiedy jest źle, czasy robią się złe


wtorek, 29 marca 2016

Rozdział trzeci

   Nigdy w życiu nie miałam ustalonego planu na cały dzień, dzisiaj tak się zdarzyło. Dzień zacznę od sprzątnięcia domu, a następnie spotkam się z przyjaciółką.

   Pierwszy raz od długiego czasu nie spotkam się z Alanem, nie zobaczę go, ani nie poczuje. Wielka próba, bo tak naprawdę jestem od tego uzależniona.

   Wysprzątałam cały dom, wygrzebałam strój kąpielowy, spakowałam się i wyszłam na spotkanie.
Weszłyśmy z Kingą do basenu, za jakiś czas podczas opalania zapytała:
   - Co się takiego stało, że wyszłaś gdzieś bez Alana? -
   - Rozstaliśmy się - gdy to usłyszała, zakrztusiła się napojem. Podeszłam do niej i zaczęłam klepać ją w plecy.
   - Jezu Blanka! Oszaleliście? Przecież wszystko między wami było dobrze! - oceniła
   - Nie było - opowiedziałam i weszłam do basenu.

   Pamiętam jak jeszcze miesiąc temu pływałam tutaj z nim, a wszystkie dziewczyny, które to widziały, zazdrościły mi. Każdy oceniał to jako idealny związek.
    Może trochę przesadziłam, z tym, że wykończa mnie psychicznie, może on tego nie widział, jednak jestem osobą, która łatwo skrzywdzić w taki sposób.
   Wydaje mi się, że też mi się znudził.. Trochę egoistyczne podejście, ale ten związek był tak monotonny, że trudno wytrzymać w takim klimacie.
   Jestem osobą, która uwielbia zabawę, adrenalinę. Potrafię być spokojna, ale to jest zazwyczaj kilka dni. Ostatnio wspomniałam, że chciałabym zostać na chwilę sama. Tego dnia, zmieniam zdanie.  Nie chcę siedzieć sama, chcę się bawić w najlepsze.
   Moim planem, na ten moment jest sprawienie tego, by Alan poczuł się pierwszy raz zazdrosny. Jestem odważna i mogę zrobić wszystko.
Ojciec nie wie, że się rozstaliśmy. Zaprosił dzisiaj akurat jego wspaniałą rodzinkę na grilla. Tak więc, poderwę jakiegoś chłopaczka i pójdę z nim do domu.  Pewnie niczym się nie przejmie, bo sam przyprowadzi jakąś "siostrę".
Podeszłam do baru i zaczęłam rozmowę z barmanem. Nie wiem co mi odbiło. Miałam po prostu ochotę na starszego faceta.

   - Ledwo co pełnoletnia jesteś, a już pijesz trzeciego drinka, niedługo będę musiał holować Cię do domu - zaśmiał się
   - Mam nadzieje, że tak się stanie - słońce i drinki, oszalałam!
   - Kończę za dwadzieścia minut, więc z przyjemnością to zrobię - puścił oczko i poszedł obsługiwać innych klientów.

   Koleżanka poszła wcześniej, jest zła, za to, co zaczęłam odstawiać. Miałam z nią iść potem na lody i wcześniej powiedziałam, że pójdziemy na zakupy. Przeproszę ją jutro i po sprawie.

   - Już jestem, możemy iść - delikatnie ściągnął mnie z taboretu, przyciągnął do siebie i pocałował w policzek. Przygryzłam wargę, przeczesałam ręką włosy i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
   Nie wierzę w to, że właśnie wykorzystuje tak wspaniałego chłopaka, dla własnej wygody i satysfakcji.

   Weszliśmy do domu, drzwi wyjściowe do ogrodu były otwarte. Pachniało grillem i słychać było śmiechy osób, które tam się znajdowały.  Czułam jak alkohol płynie w mojej krwi.
- Cześć wszystkim - przywitałam się, a za chwilę zrobił to samo kolega, który mnie przyprowadził. Próbowałam wyglądać na trzeźwą, myślę że mi wyszło.
   Posiedzieliśmy chwilę, a potem ruszyliśmy do mojej sypialni.

   - Malutka, coś czuję, że tutaj się nie zabawimy - podszedł do mnie, nachalnie do siebie przywarł ściskając za pośladki.
   - Tak bardzo tego chcesz? - wyszeptałam.
   - Myślę, że każdy facet mógłby przy Tobie zwariować- zaczął całować mnie po szyi, przy tym rozpinał koszulę, którą miałam na sobie. Zdążył rozpiąć dwa guziki, a do drzwi nastało pukanie. Zapięłam się i podeszłam otworzyć drzwi.
   - Co robicie dzieciaki? - wszedł tata
   - Rozmawiamy - skłamałam
   - O czymś ciekawym? Może zejdziecie do nas? - pytał
   - Tato, rozmawiamy na temat książki, którą właśnie przeczytałam. Z miłą chęcią zejdziemy później - wywróciłam oczami. Przecież nie powiem mu, że Bartek jest super napalony, ja w sumie też.
Podoba mi się ten chłopak, jednak wiem, że jest tylko na jeden raz.
- No to widzę Bartosz, że z Ciebie to taki oczytany, porządny chłopak. Skąd się znacie? - usiadł obok niego. Bałam się, że opowie o wszystkim. Cholera!
   - Z biblioteki.. Wypożyczaliśmy w tym samym dniu, tę samą książkę - odetchnęłam
   - A masz dziewczynę? Bo wiesz, moja córka ma już chłopaka - uśmiechnął się do niego
   - Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie jestem tutaj po to, by ją oczarowywać. Po prostu umówiliśmy się na dzisiaj, by porozmawiać o książce -
   - No dobrze.. To ja wam już nie przeszkadzam - wstał i wyszedł. Nie wiedziałam co dalej będzie. Nie byłam w stanie się tłumaczyć.
   - No co jest Blaneczka? - zamknął drzwi na klucz, a następnie podszedł do mnie w taki sam sposób, jak wcześniej.
   - Nie chcę się tłumaczyć... - odwróciłam głowę
   - Nie musisz, przecież wszystko wiem, kto by nie znał Króla Alana i jego dupeczki. Imponujesz mi. Mówili, że umiesz się zabawić, ale nie wiedziałem, że aż tak. - Tym razem rozpiął mi guzik od szortów i wsadził w nie rękę.

   Oddychałam coraz ciężej. Nie spodziewałam się, że to nastąpi tak szybko. Masował moje krocze, jednak utrzymywaliśmy normalną rozmowę. Podniecało go to, w jaki sposób odpowiadałam na pytania, wiedział że sprawiał mi wielką przyjemność. Przerwaliśmy rozmowę i zaczęliśmy się całować. Dopiero wtedy, poczułam się pierwszy raz jak wredna suka. Czego miałam się spodziewać? Przecież to nie jest chłopiec, który może okazać się czuły i kochany. To jest już dorosły facet...
Gdy byliśmy już prawie całkowicie rozebrani, a nasze oddechy stawały się coraz cięższe, musiałam w końcu to zrobić.
   - Bartek, nie mogę... Przepraszam, chyba musimy się pożegnać - podniosłam ubrania z podłogi i szybko się ubrałam.
   - Dziwka - powiedział mi to prosto w twarz.
   - Nie musisz mnie odprowadzać, sam trafię do wyjścia - szybko się ubrał i tak po prostu wyszedł.

   Wiedziałam, że tak to się może skończyć.
   Wiedziałam, że mogę się potem poczuć okropnie. Pierwszy raz tak bardzo mnie dotknęła czyjaś opinia. I to opinia osoby, którą znam od kilku godzin.
   Ma racje...Zachowałam się jak dziwka.
~~~


And the people in my heart and the vision in my soul 
And I feel so alone
Like I’m losing control
Was I just too young?

But why do I feel so old?
‘Cause I’m still so young

Yea, but it all comes down to
It all comes down to you



sobota, 26 marca 2016

Rozdział Drugi

   Tym razem sen był spokojny. Nawet telefon, który dzwonił przez całą noc, nie zdołał mnie obudzić. Odechciało mi się jechać na obóz. Tata miał wstać, by mnie odwieźć.
   Poszłam sprawdzić czy jeszcze śpi - spał.
Po cichutku weszłam i przestawiłam budzik.
Gdy wyszłam z jego sypialni, byłam bardzo uradowana, wróciłam do pokoju i zaczęłam skakać z radości. Położyłam się do łóżka, by zdrzemnąć się jeszcze chwilę. Wystraszyłam się słysząc wstającego rodzica.
Spałam do godziny jedenastej. Kiedy zeszłam do salonu, siedział tata, a ja udawałam zszokowaną, że jak to mogłam zaspać.

   - Daj spokój, pojedziesz innym razem - machnął ręką, następnie wziął pilot i zaczął przełączać programy. To chyba ulubiony sport większości ojców.
Nalałam sobie soku i udając obrażoną poszłam do pokoju.

Położyłam się do łóżka i zaczęłam czytać książkę, którą uszykowałam sobie na drogę. Nie obeszło się bez zmiany pozycji co najmniej  tysiąc razy. .

   - Jednak nigdzie nie wyjechałaś - przyszedł bez żadnego uprzedzenia. Przerwał mi chwilę spokoju. Myślałam, że da mi spokój.
   - Po co tu przyszedłeś? - zamknęłam książkę, odłożyłam na szafkę i wdałam się w gadkę.
   - Bo może to właśnie Ty sprawiasz, że moje serce zaczyna bić szybciej? Nie rozumiesz? Nie znasz tego uczucia? - powiedział prosto z mostu.
   Lubię tak zaczynać rozmowy, chociaż sama tego nie potrafię.
   - Nie znam tego uczucia, ponieważ obdarowałeś mnie nim tylko na chwilę, potem tylko zdrady, chamstwo i zero docenienia. A przecież miałeś tu być i chronić mnie przed tygrysami, niedźwiedziami i wszelkimi innymi. Tymczasem wyssałeś ze mnie całe dobro, które siedziało tutaj - wzięłam jego rękę i położyłam na sercu.
   - Przyznaję, bywam oschły, ale to nie powód, by mnie od razu zostawiać. Poza tym sama powiedziałaś, że będziesz ze mną mimo wszystko, tego oczekiwałem i dalej oczekuję -
   - Wolisz, żebym popełniła samobójstwo z Twojego powodu, czy może po prostu wyjaśniła wszystko i odeszła? Kochałam Cię i może jeszcze kocham, ale to nie ma sensu, gdy wyniszczasz mnie od środka - spuściłam wzrok.
   - Niby jakie masz powody do tego, by mnie kochać? Jestem idiotą, w skrócie to określę - .
   - Kocha się za nic... Nie istnieje żaden powód do miłości. Jeżeli chcesz mnie uratować, odejdź także -
 Dzięki niemu także stałam się w pewnym kwestiach obojętna. Nigdy nie mówił mi o  swoich uczuciach, za to ja robiłam to ciągle, po jakimś czasie przestałam, bo wyglądało to tak  jakbym mówiła do ściany.
   - Tak? To jak mam rozpoznać teraz swoją Drugą Połowę? Jedynie Ty nią jesteś, nie chcę szukać gdzie indziej -
   - Chcesz znaleźć kogoś lepszego, tylko boisz się porażki, odrzucenia i rozczarowań - stwierdziłam
   - Przy Tobie poczułem, że nie wolno rezygnować z miłości. Ten kto przestaje szukać, przegrywa życie, ale i ten, kto się poddaje, nie ratując tego, co było, umiera szybciej - z każdym słowem oddalał się o centymetr, a przybliżał o dwa.
   - Daj mi spokój. A na przyszłości jak nie będziesz miał co robić, to proszę Cię nie wciskaj się w moje myśli, ani nie przychodź mnie odwiedzić, tylko zajmij się czymś pożytecznym. Nie wiem, kolejną koleżankę zaproś - zaproponowałam
   - Ty nic nie rozumiesz... Wrócimy do tej rozmowy jak znormalniejesz, bo z tego wszystkiego w dupie Ci się poprzewracało księżniczko - złapał się za głowę, a chwilę później wyszedł.

   A tak poza tym to nazywam się Blanka. Mieszkam tylko z ojcem. Mama rok temu wyjechała w delegację z pracy i jeszcze z niej nie wróciła, mam nadzieje, że nie wróci. Zostawiła nas tak po prostu, to niech też tak po prostu nie wraca. Nie mam rodzeństwa, choć pragnę tego najbardziej na świecie.
 
   Gdy Alan wyszedł, ponownie wzięłam do ręki książkę i zaczęłam czytać.
Poza tatą i Alanem, nie widziałam dzisiaj nikogo. Może to i dobrze?
~~~
And if you fool yourself
You will make him happy
He'll keep you in a jar
And you'll think you're happy
He'll give you breathing holes
Then you will seem happy
You'll wallow in your shit
Then you'll think you're happy
Now

You're in a laundry room 
Conclusion came to you

czwartek, 24 marca 2016

Przywitanie i pierwszy rozdział

   Do telefonu podłączyłam słuchawki, wyregulowałam głośność i wyszłam z domu, by spotkać się z nim ostatni raz. Lubił, gdy ubierałam się wyzywająco, jeszcze bardziej uwielbiał, kiedy nakładałam na twarz ostry makijaż, dzięki któremu większość miasta miało mnie za ostrą sukę. Pierwszy raz tego nie zrobiłam. Tylko on tego pragnął, za to ja czułam się nieswojo.

   Najprzystojniejszy chłopak w całym mieście, a właśnie zostawi go dziewczyna, która dla większości jest obojętna. Obojętne zachowanie wobec niej ma także chłopak, który prawdopodobnie ją kocha. Wszystko zaczęło się dwa lata temu, mieliśmy po szesnaście lat. Ja - zagubiona, On - wiecznie miał wszystko, czego tylko zapragnął. Widać jednak było, że brakowało mu uczucia od kogoś innego, niż od samego siebie. Dostawał wszystko oprócz tych cholernych uczuć. Rodzice wiecznie w trasie, on sam w domu, lub z opiekunką. Próbowałam mu to dać, jednak on tego nie docenił. Dłużej nie wytrzymam w związku, który jest budowany na przyzwyczajeniu i na tym, by on mógł odreagować. Pomimo tego, że zdradził mnie 37 razy, nie byłam w stanie go zostawić.. Za to ja, nic nie mogłam zrobić, nie miałam prawa zrobić czegoś, na co nie wyraził wcześniej zgody.
 
   Po dwudziestu minutach naprawdę wolnego spaceru, stanęłam pod drzwiami. Popatrzałam na numerek, który wisiał, wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam. Po kilku sekundach otworzył drzwi, zdziwił się, gdy mnie zobaczył. Weszliśmy do środka i usiedliśmy.  Nie mogłam zacząć mówić, trzęsłam się, a on siedział na przeciwko i bawił się nowym telefonem.
   - Mizernie wyglądasz - spojrzał na mnie od góry do dołu i stwierdził.
   - Musimy porozmawiać - twardo powiedziałam.
   - No więc zaczynaj skoro to takie ważne - wywrócił oczami.
   - Miło było, ale się skończyło - po dłuższym czasie wykrztusiłam z siebie.
   - Co masz na myśli? - podniósł się z drugiego fotela, podszedł do mnie i zaczął bawić się moimi włosami, następnie dodał.
   - Widać, że się do mnie spieszyłaś, nawet nie miałaś czasu, by się ubrać tak jak lubię - wyszeptał, a po chwili całował mnie po szyi. Odsunęłam go, usiadłam tam, gdzie siedział wcześniej.
   - Zrywam z Tobą, o to chodzi - po tych słowach odetchnęłam.  
 
   Chwila ciszy.

   - Znalazłaś sobie kogoś lepszego, z tego co zrozumiałem - ponownie do mnie podszedł. Stał nade mną, nachylił się tak, abym nie mogła wyjść zanim mi nie pozwoli.
   - Nie.. Po prostu to co było między nami, już dawno się wypaliło. Gdzie są Twoi rodzice? - zmieniłam temat. Odszedł ode mnie, usiadł na drugim fotelu i dalej bawił się nową zabawką.
   - Wyjechali na jakąś konferencje. Zostajesz na noc? - także szybko zmienił temat.
   - Nie - wstałam i pokierowałam się w strone drzwi.
   - Rozumiem, że idziesz do niego - podniósł dupsko i ruszył z rękoma w moją stronę.
   - Nie! Wyjeżdżam rano, dobrej nocy - nachalnie otworzyłam drzwi, a wychodząc mocno zatrzasnęłam.

   W domu byłam po około dziesięciu minutach, droga powrotna zleciała nieco szybciej. Rzuciłam wszystko na łóżko. Zdjęłam z krzesła uszykowaną koszulkę, świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki.   Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Pod strumieniami lodowatej wody stałam około godziny, gdy wyszłam straciłam na chwilę orientację. Nie wiedziałam gdzie jestem, dlaczego jestem nago i co robiłam. Chwilę później wytarłam się, ubrałam i wróciłam do pokoju.  Rzuciłam się na łóżko i sprawdziłam telefon. Dzwonił do mnie raz i wysłał wiadomość z jakimiś emotkami i skomentował, że są zajebiste. Nie ma co! Ze świecą szukać takiego chłopaka!

   Zaczęłam wakacje, tydzień temu stałam się pełnoletnia i chciałabym wyjechać na obóz przetrwania. Teraz to tylko tak mawiają, że są obozy przetrwania, a tak naprawdę będzie to zwykła kolonia poza granicami kraju.

Poczułam się lepiej kończąc ten związek. Koniec rozmyślania, czas na sen, może tym razem będzie spokojniejszy.
~~~
Witam wszystkich, którzy zawitali tu prawdopodobnie przez pomyłkę :D
Zaczęłam pisać już dawno opowiadanie, które udostępniałam na innym blogu. Bloga usunęłam, a opowiadania nigdy nie skończyłam, dlatego chciałabym je skończyć tutaj.
Mam nadzieje, że osobom, które zdecydują się przeczytać - spodoba się.
Bardzo prosiłabym o opinię (: