niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział szósty

   - Blanka, jesteś idiotką... Ja bym się w jej ramiona rzuciła na Twoim miejscu. Czemu jesteś taka zła, że wróciła? Dlaczego nie chcesz tego zaakceptować? - ciągle mnie męczyła pytaniami
   - Nie było jej wtedy, kiedy akurat była potrzebna. Nie potrzebuje teraz matki, potrzebowałam jej wtedy - wywróciłam oczami
   - Chodzi o Alan? O to, że sypiał z kim popadnie i o to, że Cię zmuszał do wszystkiego, a Ty nie potrafiłaś odmówić? Hm? Tak? Mieszasz ją w sprawy ze swoim chłopakiem? Sama powinnaś je rozwiązywać... To był Twój związek, a nie jej! - zaczęła mnie pouczać
   - Nie o to chodzi... - zamknęłam oczy, a następnie położyłam na twarz ręce, by zrobić gest typu "ja pierdole, dość"
   - To o co chodzi? -

*
   Niezwykle pamiętne chwile. Gdy siedziałam z tym człowiekiem nad małym jeziorkiem, czułam się w końcu doceniona. Zaufałam mu i spędziłam najlepsze chwile w swoim życiu.
   Było to dokładnie rok temu, wtedy kiedy moja mama wyjechała, a ja spędziłam pierwszy tydzień wakacji z Alanem w domku letniskowym jego rodziców.

   - Sądzisz, że mogłabyś oszukać swojego chłopaka? - zadał kolejne pytanie
   - Nie mogę mu ufać, to wiem na pewno. Jestem tylko marionetką, którą może się bawić. Jestem jak  piesek, którego zawołasz, a on przybiegnie. Spędziłam z nim tyle czasu, że mogę spokojnie powiedzieć, że mogłabym go oszukać i okłamać, zresztą sam mnie tego nauczył, więc raczej by się nie zdziwił - trudno było odpowiadać na jego pytania. Był jedyną osobą, której się otworzyłam. Powiedziałam całkowitą prawdę.
   - Gdyby zdarzyła się okazja, poszłabyś do łóżka z innym? - postawił łokieć na swojej nodze, a potem podparł podbródek pięścią.
   - Nie - stanowczo odpowiedziałam
   - To dobrze - posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam.
   - Dlaczego? - tym razem to ja zadałam mu pytanie
   - Pozostawię to dla siebie - odwrócił głowę w drugą stronę
   - Jak Cię przekonać,  żebyś odpowiedział na to pytanie? - podsunęłam się bliżej i odwróciłam jego głowę, tak by mógł na mnie spojrzeć.
   - Nie musisz mnie przekonywać, a tym bardziej zmuszać. Jak będę chciał to Ci powiem - objął mnie, a chwilę później mocno do siebie przytulił.
   - Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego człowieka jak Ty -
   - To znaczy jakiego? -
   - Jak będę chciała to Ci powiem - szyderczo się uśmiechnęłam.
   - O Ty! - odepchnął mnie od siebie.

   Chwilę później usiadł na mój brzuch i zaczął łaskotać.

   - Zejdź ze mnie, nie jesteś taki malutki - próbując go zepchnąć, mówiłam oburzona
   - Chciałabyś, teraz się mnie nie pozbędziesz już nigdy, rozumiesz? Nigdy! - wykrzyczał mi to w twarz przez zaciśnięte zęby.
   - Ochłoń - zaproponowałam.

   Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a chwilę później zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Serce biło szybciej, nie wiedziałam co robić.

   - Blanka! - usłyszałam z daleka głos Alana. Na pewno mnie szukał. Powiedziałam, że idę się tylko przejść. Mój kolega spanikował i uciekł.

   Wstałam i zaczęłam iść w stronę domku. Z naprzeciwka szedł Alan. Gdy mnie zobaczył zaczął biec. Przytulił mnie i zaczął wypytywać.

   - Gdzie Ty byłaś tak długo? - złapał mnie za rękę i udaliśmy się do domku.
   - Spacerowałam - włożyłam rękę do kieszeni. Między palcami plątał mi się łańcuszek, który ofiarował mi nowy kolega. Nawet nie znam jego imienia. Wiemy o sobie wiele, a nie znamy swoich imion.
   Byłam zaskoczona, kiedy Alan ucieszył się na mój widok. Dawno się tak nie zachowywał.

   Przed wejściem do domku, otworzył drzwi, a potem mnie wniósł do środka.
   - Jesteś moją damą - po tych słowach namiętnie mnie pocałował. Jednak to nie trwało długo. Chwilę później rzucił mnie na łóżko i zaczął rozbierać.
   - Alan jestem zmęczona dzisiaj, dużo spacerowałam - podniosłam się i odmówiłam.
   - Odpoczywaj, ja się Tobą zajmę - puścił mi oczko, a potem ponownie leżałam. Robił już co chciał.

   Jestem jego marionetką, którą może sterować. Może z nią robić co chce, bo należy do niego. Nie potrafię się sprzeciwić. Nawet gdy próbuję, nigdy mi nie wychodzi. Nie mam własnego zdania. Wszystko muszę robić tak jak sobie życzy. Dla większości jest Królem Świata, a dla innych zwykłym pacanem. Wliczam się chyba do tych drugich. Nie muszę być najlepsza w czymś, lecz chciałabym zrobić w końcu coś po swojemu.

   Koniec zabawy. Alan zasnął, a ja ponownie wyszłam.

   Usiadłam w tym samym miejscu, w którym siedzieliśmy wcześniej. Wyjęłam z kieszeni łańcuszek. Oglądałam go z wielkim skupieniem. Był prosty, w końcu należał do mężczyzny.

   Rozpięłam, założyłam na szyję, zapięłam.
   Głośno westchnęłam i odeszłam.
   Przez następne dwa dni go nie widziałam. Ciągle przychodziłam w miejsce, w którym wcześniej siedzieliśmy. Czekałam na niego. Potem pomyślałam, "No halo Blanka, jesteś idiotką. Jak możesz czekać na kogoś, z kim rozmawiałaś kilka godzin. Na kogoś, komu jesteś obojętna. Myślisz, że on z dupy przyjdzie i powie Ci, jaka to jesteś dla niego ważna? Ten facet nie jest taki jak Ty. Nie poczuł nic podczas pierwszej rozmowy. Co Ty sobie wyobrażasz? Przeceniłaś się, znowu.."
*                                                                  
   
- O nic  - po kilku minutach ciszy odpowiedziałam i wyszłam bez słowa.

   Znowu założyłam słuchawki, puściłam jedną z ulubionych piosenek i poszłam do domu.

   Wchodząc, nikogo nie zastałam. Pierwsza myśl - zabili się wzajemnie. Druga - śpią. Trzecia - są u jakiegoś nocnego adwokata. Czwarta - nie chcą tak okropnej córki jak ja.

   Zdjęłam buty, usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakieś głupie seriale.  Oczywiście niczego nie obejrzałam, bo od razu zasnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon.

   - Halo - odebrałam nie sprawdzając wcześniej kto to.
   - Idziesz na spacer? - zapytał
   - Nie mam ochoty. Jestem zmęczona, niedawno wróciłam - usiadłam
   - A mogę wpaść do Ciebie? -
   - Jak chcesz, pa - powiedziałam oschle i się rozłączyłam. Nie myślałam o tym, o co przed chwilą zapytał. Miałam tylko głęboką  nadzieje, że nie przyjdzie.
Myliłam się, bo po chwilowej drzemce do drzwi nastało pukanie.
~~~

I only want you, no
And now I won't let you go

And he let, yeah he let her go
Right on the streets where the creatures are born
And she knows him oh so well
Just enough to know he hates her

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz