środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział piąty

   Minęło kilka dni, pozbierałam się. Zrozumiałam od razu jak wielki błąd popełniłam.

   Pierwsze co zrobiłam, gdy przestałam płakać, to zadzwoniłam do Kingi, by się z nią spotkać. Jeszcze tego samego wieczoru wyszłyśmy na spacer. Opowiedziałam jej wszystko i przeprosiłam. Było mi cholernie przykro i głupio. Naprawdę zachowałam się jak dziewczyna do towarzystwa. Zamiast udowodnić, że nie jestem taką osobą, to oczywiście zachowałam się, jakbym nią była.
Myślałam nad tym, czy przeprosić Bartka. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam, bo właśnie za taką osobę mnie wziął. Nie powiem, że nie czuję się głupio, jednak na jego miejscu czułabym się jeszcze bardziej głupio, z powodu tego, że obraził kobietę.
 Mawiają, że kobieta powinna być w łóżku dziwką, że to jest najlepsze, co może przytrafić się facetowi, może i to prawda, lecz wolałabym, żeby tak mówił do mnie narzeczony podczas seksu. Zresztą jaka ze mnie kobieta, skoro w niektórych przypadkach, nie potrafię się szanować.

   Wyszłam do ogrodu, gdzie w tym momencie siedział mój ojciec.  Usiadłam obok, nie wiedziałam, czy mogę z nim o czymś porozmawiać, był na mnie zły. Zły za to, że zostawiłam chłopaka, który w jego oczach był dla mnie idealny.

   - Chciałabyś się wyprowadzić? - przerwał ciszę
   - Skąd to pytanie? - podejrzliwie spytałam
   - Dostałem nowe stanowisko - oświadczył
   - No i co z tego? Nigdzie nie jadę - odpowiedziałam sucho
   - Córka, jedziemy... - wywrócił oczami
   - Naprawdę nic Cię tu nie trzyma? - spytałam z wielkim wyrzutem
   - Blanka naprawdę! Gdyby coś mnie tutaj trzymało, to nawet nie chciałbym słyszeć o takiej propozycji - próbował mnie uspokoić
   - Urodziłam się tutaj i mieszkałam przez osiemnaście lat. Nie mam zamiaru tego tak zostawiać - usiadłam na sofie i się rozpłakałam
   - Nie zostawię Cię tutaj samej - przytulił mnie do siebie.
   - Może przyszedł czas na to, abym w końcu zaczęła żyć samodzielnie? Nie mogę do końca życia być pod Twoim dachem - zaproponowałam
   - Jesteś moją córką, więc możesz. Poza tym jesteś pełnoletnia, a nie dorosła. Popełniasz błędy, jeszcze nie czas na to, abyś się usamodzielniła - po tych słowach zadzwonił dzwonek. Nikogo się nie spodziewaliśmy. Tata wstał i ruszył w stronę drzwi. Z ciekawości poszłam za nim.

   Gdy otworzył, oboje ujrzeliśmy dobrze nam znaną kobietę.
   Weszła, przywitała się.
   Siedzieliśmy wszyscy w ciszy.
 
   Po krótkim czasie wstałam, wzięłam telefon i pokierowałam się w stronę wyjścia.

   - Gdzie idziesz? - zawołał za mną ojciec
   - Do chłopaka - puściłam mu oczko. Wiedział, że chcę zrobić jej na złość.
   - Którego? - odwzajemnił gest. Widać, że także chce ją zaszokować i zezłościć.
   - Do Dawida - ponownie skłamałam
   - Miłej zabawy, tylko tym razem się zabezpieczcie. Nie chcę ponownie Cię wozić po innych krajach, żeby legalnie dokonano aborcji - zaśmiałam się w sobie.
Nigdy nie sądziłam, że usłyszę takie słowa od własnego ojca.
   - Nie ma sprawy. Nie wiem czy wrócę na noc. chcę odwiedzić jeszcze Daniela i Kubę -
   - Oczywiście córcia, ale nie szalej za bardzo - pocałował mnie w głowę i wyszłam.

   Tak naprawdę poszłam na długi spacer z nadzieja, że spotkam kogoś znajomego.

   Po dwóch godzinach spaceru, postanowiłam zajść do Kingi.
Nie mogłam plątać się po mieście bez celu.
Zawsze to lubiłam, jednak powoli zaczynają mnie nudzić samotne spacery.

   - Cześć Kinia - przytuliłam się do niej w drzwiach i zaczęłam płakać.
   - Jezu... Blanka! Co Ty znowu narobiłaś? - zaczęła panikować.
   - Moja matka wróciła - powiedziałam prosto z mostu.
   - Wejdź.. -
~~~

Will I lose my dignity
will someone care
will i wake tomorrow
from this nightmare


1 komentarz:

  1. Tak sobie czytam i czytam i stwierdzam, że podoba mi się to co czytam. Będę wbijać co jakiś czas i nadrabiać rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń